Najnowsza historia polskich klubów w Lidze Konferencji Europy to niemal pasmo niekończących się sukcesów. Po poprzednim sezonie, w którym Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok osiągnęły ćwierćfinał, w tym do fazy ligowej dostali się aż czterej przedstawiciele Ekstraklasy. W pierwszej turze czwartkowych meczów, Legia wygrała w Krakowie z Szachtarem Donieck, a Jagiellonia zremisowała z RC Strasbourg. W późniejszej serii gier, pierwszy w historii polski ćwierćfinalista tych rozgrywek – Lech Poznań - miał mierzyć się z mistrzem Gibraltaru. Co mogło pójść nie tak?
Lincoln – Lech Poznań. Kompromitująca porażka w Lidze Konferencji
Lincoln Red Imps w pierwszej kolejce Ligi Konferencji przegrał 0:5 z bośniackim Zrinjski Mostar i okupował ostatnie miejsce w tabeli rozgrywek. Z kolei Lech w pierwszym starciu poradził sobie świetnie, bo wygrał aż 4:1 z Rapidem Wiedeń w Poznaniu.
A jednak poznańscy kibice na widok boiska ze sztuczną trawą na Gibraltarze mieli prawo być pełni obaw. Wśród wielu ich traumatycznych wspomnień są bowiem wstydliwe porażki Lecha w takich okolicznościach przyrody, gdy Kolejorz przegrywał z przeciętnymi rywalami z Islandii, Stjarnanem Gardabaer i Vikingurem Reykjavik. Z drugiej strony – w tym sezonie poznaniacy ten islandzki impas przełamali, pokonując Breidablika Kopavogur i u siebie (7:1) i na wyjeździe (1:0).
Statystycy przed meczem zauważali, że mistrz Gibraltaru radzi sobie dużo lepiej na własnym boisku niż na wyjazdach. Przeciwko mistrzowi Serbii Crvenej Zvezdzie, Lincoln stracił u siebie mniej goli niż Lech w eliminacjach Ligi Mistrzów. I choć trener Niels Frederiksen zauważał przed meczem, że w Lidze Konferencji nie ma słabych drużyn, to do pierwszej jedenastki delegował w większości zawodników, którzy nie zaczynali od pierwszej minuty spotkań z Rapidem czy w ostatnią niedzielę z Pogonią. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. kapitan Mikael Ishak i gwiazda tego sezonu Luis Palma.
Obaj musieli wejść ratować Lecha w drugiej połowie, do przerwy poznaniacy przegrywali bowiem 0:1 po błędzie obrony i strzale Hiszpana Kike Gomeza. Wspominany Ishak doprowadził co prawda do remisu po skutecznym strzale z rzutu karnego (jedenastka była podyktowana po błędnym wyjściu bramkarza, który uderzył w głowę Rogrigueza), ale decydujący cios zadali gospodarze. W 88. minucie Hiszpan Rutjens strzałem głową przelobował bramkarza Bartosza Mrozka. Wcześniejsze strzały lechitów w poprzeczkę i słupek nie mają znaczenia, porażką z mistrzem Gibraltaru totalnie się skompromitowali. I nawet jeśli w dalszych meczach Ligi Konferencji wrócą do formy i awansują do gier w 2026 roku, to nie wymaże to kolejnej traumy, której nabawili się poznańscy kibice.