Lech Poznań do tegorocznych eliminacji Ligi Mistrzów wydawał się przygotowany dobrze jak w żadnej z pięciu poprzednich prób. W poprzedniej rundzie rozłożył na łopatki mistrza Islandii Breidablik (7:1 w Poznaniu), ale teraz przyszło mu grać z rywalem z dużo wyższej półki. Crvena Zvezda Belgrad w poprzednich dwóch sezonach występowała w Lidze Mistrzów, a stoją za nią m.in. wielkie pieniądze rosyjskiego Gazpromu, za które tego lata sprowadziła choćby austriackiego napastnika Marko Arnautovicia z Interu Mediolan.
Lech – Crvena Zvezda. Szybki gol Krunicia, wspaniały wolej Ishaka
Marko Arnautović mecz w Poznaniu zaczął jednak na ławce rezerwowych, w ataku mistrza Serbii wybiegli Brazylijczyk Bruno Duarte oraz Senegalczyk Cherif Ndiaye. I już od pierwszych minut – a nawet sekund – stwarzali spore zagrożenie pod bramką Lecha, bo Bruno Duarte strzelał głową już w 25. sekundzie gry. Lech za to minutę później odpowiedział niezłym strzałem z dystansu Luisa Palmy, który doświadczenie w Lidze Mistrzów zbierał dwa sezony temu w szkockim Celtiku. To mogło zwiastować wyrównany i ciekawy mecz.
Jeszcze przed rozpoczęciem gry, gdy z głośników wybrzmiewał hymn Lecha, poznańscy kibice zaprezentowali na trybunie za bramką oprawę z wizerunkiem rozmarzonego chłopca i wielkiej piłki z gwiazdkami Ligi Mistrzów oraz hasłem „Reach for the Stars” („sięgnij gwiazd”).
Niestety dla kibiców w Poznaniu, już w 9. minucie Liga Mistrzów oddaliła się od Lecha. Bośniak Rade Krunić, który w CV ma pięć sezonów w Milanie, a do Belgradu przeszedł z Fenerbahce Stambuł, mocnym strzałem dał prowadzenie gościom. Piłka była w zasięgu Bartosza Mrozka, ale bramkarz Lecha jej nie zatrzymał - przeleciała mu przez palce. Szybko było 0:1.