Przed każdym meczem piłkarze i trenerzy Legii powtarzają, że będą walczyć o przełamanie i odbudowanie zaufania kibiców, a potem smutny scenariusz się powtarza. Drużyna jest zmotywowana, kibice odśpiewują „Sen o Warszawie”, pierwsze minuty są niezłe, dają nadzieję, ataki zaczynają się zazębiać, a potem wszystko wraca do szarej rzeczywistości. Rywale dają się piłkarzom Legii wyszaleć i bezlitośnie obnażają jej słabe strony. Jeden cios wystarczy, żeby taktyka przygotowana przez Inakiego Astiza rozsypała się jak domek z kart.
Tym razem hiszpański (ciągle tymczasowy) trener zdecydował się na kilka odważnych pomysłów. Przesunął na skrzydło Pawła Wszołka, w ataku wystawił Antonio Colaka, a w środku pomocy Wojciecha Urbańskiego. Trzeba przyznać, że przez pierwszych 40 minut meczu ta taktyka zdawała egzamin. Piłkarze Legii grali szybko i pomysłowo, a pod polem karnym Sparty byli odważni. Po świetnym podaniu Kamila Piątkowskiego groźnie strzelał Urbański, za chwilę z powietrza uderzał Ermal Krasniqi, a potem dwa razy z dystansu próbował Rafał Augustyniak. Było blisko gola, ale świetnie bronił Peter Vindahl.
Czarna seria Legii
Wydawało się, że prędzej czy później gol dla Legii jednak padnie, że czarna seria wreszcie musi się skończyć. Gol rzeczywiście padł, ale cieszyli się z niego goście. Colak niepotrzebnie ratował piłkę przy linii bocznej i w efekcie podał ją pod nogi Veljko Birmancevicia. Piłkarz Sparty wpadł w pole karne, podał do Angelo Preciado, a ten z bliska pokonał Tobiasza. Jakby nieszczęść było mało, to chorwacki napastnik doznał jeszcze w tej sytuacji kontuzji i musiał zejść z boiska. Zastąpił go Mileta Rajović, a Duńczyk już od wielu tygodni nie zdobył żadnej bramki.
Czytaj więcej
Raków Częstochowa wygrał 4:1 z Rapidem Wiedeń w cieniu zamieszania z negocjacjami nt. odejścia tr...
Po przerwie Legia stopniowo gasła i już nawet nie stwarzała zagrożenia pod bramką rywali. Trener Astiz dokonywał zmian, ale te nic nie dawały: Kacper Urbański, Wahan Biczachczjan, ani Noah Weisshaupt nie potrafili niczego wykreować. Ofensywnej gry nie ułatwiało fatalne, pełne dziur boisko (dwa razy skiksował świetny technicznie Ruben Vinagre).