Polski mistrz świata w Wielkiej Pętli pojedzie po raz trzeci. W najbardziej prestiżowym kolarskim wyścigu Kwiatkowski debiutował przed dwoma laty.
Obiecująco. Był widoczny na finiszach (dwa razy trzecia pozycja), nie odstawał na górskich etapach, czasówki kończył w pierwszej dziesiątce, zajął 11. miejsce w klasyfikacji generalnej, trzecie w młodzieżowej. Przed rokiem było gorzej, raz trzecia pozycja na etapie i miejsce w trzeciej dziesiątce na koniec w Paryżu.
Kwiatkowski pod presją
Teraz 25-letni kolarz grupy Etixx Quick-Step jedzie w tęczowej koszulce mistrza świata. Założył ją we wrześniu ubiegłego roku w Ponferradzie, a w kwietniu odniósł zwycięstwo w prestiżowym holenderskim klasyku Amstel Gold Race. Nie jest już postacią drugiego planu, wypracował sobie status liczącej się kolarskiej osobowości. Musi radzić sobie z większą presją i wzmożoną uwagą rywali.
W Amstel pokazał, że potrafi udźwignąć ten ciężar. Tour de France to jednak zupełnie inny kaliber. Wyścig oglądają ponad 2 miliardy ludzi w 190 krajach. Zwycięstwo etapowe bardziej przemawia do świadomości przeciętnego kibica niż jakikolwiek wygrany klasyk, może oprócz Paryż–Roubaix. Żółta koszulka lidera zapewnia pozycję w galerii sław kolarstwa, często uważana jest za bardziej wartościową od tęczowego trykotu mistrza świata.
W pierwszym tygodniu Kwiatkowski jedzie po wygraną na etapie i jeśli się uda, właśnie po żółtą koszulkę. Taki cel wyznaczył mu dyrektor sportowy grupy Etixx Patrick Lefevere i on sobie sam. Przez pierwsze dni wyścig prowadzi przez drogi Holandii i Belgii, ma więc profil idealny dla kolarza z Torunia. Trasa jest pofałdowana, etapy długie, prowadzące po wąskich drogach. W każdej chwili można się spodziewać zdradliwego wiatru, choć synoptycy zapowiadają przede wszystkim morderczy upał.