Wiosną tego roku Niewiadoma odniosła jedno z najważniejszych zwycięstw w karierze – wygrała Walońską Strzałę. Za metą była ręka uniesiona wysoko w górze, szeroki uśmiech, a potem – już za metą – wielki płacz. Polka długo czekała na tak ważne zwycięstwo, stąd nie dziwią tak skrajne emocje.
– To wiele dla mnie znaczy. Wielokrotnie ponosiłam porażkę, wiele razy zajmowałam drugie albo trzecie miejsce, ale nigdy nie przestałam wierzyć. Mam nadzieję, że ten triumf zainspiruje innych ludzi do nieustannej wiary i podążania za swoimi marzeniami – mówiła już po wyścigu.
Katarzyna Niewiadoma. Cztery sekundy do wieczności
W niedzielę w słynnym ośrodku narciarskim Alpe d’Huez było niemal podobnie. Okupiony strasznym cierpieniem wjazd na metę, potem odprowadzona przez czekających na nią przedstawicieli zespołu Canyon SRAM-Racing, została zdjęta z roweru. Nie miała sił, żeby przełożyć nogę przez ramę.
W tym wąskim gronie z niecierpliwością wszyscy czekali na ostateczną wiadomość, a kiedy się pojawiła informacja o końcowym zwycięstwie Polka zalała się łzami. Na gorąco mówiła o spełnieniu marzeń, długiej drodze do sukcesu, wielkiej wierze, jaka do niego doprowadziła.