Jeszcze kilka kilometrów przed metą ostatniego etapu nic nie było wiadomo. Szala przechylała się raz na jedną raz na drugą stronę. Wyścig mogły wygrać: jadąca w żółtej koszulce liderka Katarzyna Niewiadoma, albo uciekające od kilkudziesięciu kilometrów ubiegłoroczna zwyciężczyni Holenderka Demi Vollering i – choć tylko przy szczęśliwym zbiegu okoliczności- jej rodaczka Pauliena Rooijakkers.
Liczyła się każda sekunda, a więc każdy detal. To był pasjonujący wyścig z czasem. Vollering przyjechała na metę pierwsza i czekała kiedy pojawi się Polka. Niewiadoma straciła minutę i sekundę. Walczyła do utraty tchu. Wycieńczona została zdjęta z roweru. Czekała, czy ten wysiłek dał jej wygraną. Po chwili okazało się, że tak. Polały się łzy.
Tour de France. Jak i kiedy Katarzyna Niewiadoma wywalczyła żółtą koszulkę
Polka objęła prowadzenie w wyścigu w czwartek. Przyjechała na drugim miejscu piątego etapu. Miała trochę szczęścia, bo główna faworytka Vollering upadła i przyjechała daleko za czołówką. Taka jest kolarska codzienność, a Niewiadoma wykorzystała nadarzającą się sposobność.
29-letnia zawodniczka grupy Canyon-SRAM Racing przez dwa kolejne etapy jechała z szeroko otwartymi oczami, pilnując, aby żadna z największych rywalek, a przede wszystkim Vollering jej nie dogoniła. W sobotę na piekielnie trudnym odcinku z pięcioma górskimi premiami Holenderka nękała polską kolarkę, testowała ją do granic możliwości, ale Niewiadoma wytrzymała tę próbę. Obie zawodniczki przyjechały obok siebie.
Tour de France. Co się działo na ostatnim etapie
Przed otwarciem ostatniego rozdziału tegorocznego wyścigu Polka miała 27 sekund przewagi nad Holenderką Puck Pieterse i 37 sekund nad Francuzką Cedrine Kerbaol. Najgroźniejsza wciąż była Vollering, a ona traciła minutę i 15 sekund.