Zwyciężyli prowadząc od piątej serii, czyli drugiego skoku Żyły. Wyprzedzili dość wyraźnie Austriaków i Niemców. Drugie w kronikach Pucharu Świata polskie zwycięstwo drużynowe nie przyszło może łatwo, ale polskie przewagi wciąż widać wyraźnie: bardzo stabilna forma, uśmiech na twarzy i pewność siebie, niezależnie od warunków na skoczni.
O sukcesie Stocha i spółki nie zadecydowały jakieś pojedyncze nadzwyczajne loty daleko poza granicę bezpieczeństwa – w sobotę wielu takich skoków nie widziano (poza granicę 140 m były dwa), ale przede wszystkim brak wpadek. Siedem na osiem prób zakończyło się wynikiem ponad 133 m, trochę paradoksalne, że tylko ostatni skok Stocha, potwierdzający zwycięstwo, miał 126,5 m, ale oddany był w zdecydowanie najgorszych warunkach, no i w pewnym komforcie – do sukcesu wystarczało 124 metry, lider PŚ nie musiał wiele ryzykować.