Tak źle nie było od 20 lat. Nie tylko w skokach. Ostatni raz Biało-Czerwoni wracali bez medalu z mistrzostw świata z Oberstdorfu w 2005 roku. W Norwegii trudno było liczyć na reprezentantów Polski w kombinacji norweskiej, w biegach narciarskich, w których od zakończenia kariery przez Justynę Kowalczyk próżno szukać solidnych następczyń bądź następców.
W skokach żywiliśmy nadzieje. Bardziej opierały się one na dokonaniach z przeszłości dawnych mistrzów, przyzwyczajeniu do sukcesów, niewielkiego progresu jaki wykonał w tym sezonie Paweł Wąsek, niż na podstawie aktualnych wyników i potencjału obecnej kadry. Te czynniki nie dawały realnych podstaw do tego, by ktoś ze startującej w Trondheim grupy zawodników albo wszyscy razem w drużynie, znaleźli się na podium.
Najlepszy znów Paweł Wąsek. Złoto dla Domena Prevca
Na skoczni normalnej Wąsek był dziesiąty. W konkursie drużynowym Polacy walczyli dzielnie z Japończykami o piąte miejsce i nawet to się nie udało. Skończyło się na szóstej pozycji.
Czytaj więcej
Niespodziewane medale smakują najlepiej – mówi „Rz” Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
W sobotnim konkursie na skoczni dużej z czwórki Polaków - Wąsek, Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł - znów najlepszy był jej lider. Wąsek w niesprzyjających warunkach skoczył 129,5 m w pierwszej serii. Dało mu to dziewiątą lokatę, ale z dosyć sporą stratą do podium (11,6 pkt.). Pozostali zawodnicy plasowali się w drugiej i trzeciej dziesiątce.