Letnia Grand Prix w skokach wygląda obiecująco, ale zima oferuje zupełnie nowe warunki, a do tego dochodzą zmiany regulaminowe. Czego możemy się spodziewać w zbliżającym się sezonie?
Nie mogę obiecać, że będzie pięknie i kolorowo. Trzeba poczekać na to, jak będą wyglądały zawody. Na pewno jako jedni z pierwszych dostosowaliśmy się do nowych przepisów. Nasi skoczkowie w nowych strojach trenują już od dawna i kombinezony mamy na tyle dopracowane, że nasi zawodnicy nie są dyskwalifikowani za nieprzepisowy strój, choć oczywiście zawsze trzeba być ostrożnym, bo wiele zależy od kontrolera.
Inne reprezentacje też już się przyzwyczaiły?
Zobaczymy, jak będzie się prezentowała światowa czołówka, bo latem wszyscy najlepsi nie skakali razem. Letnie zawody są przetarciem przed zimowymi konkursami, ale na finałowe zawody Letniej Grand Prix, które w tym roku są w ostatni weekend października w Klingenthal, zazwyczaj zjeżdżają się wszyscy, żeby zobaczyć, w jakiej formie są przed startem zimowego sezonu. To da nam odpowiedź na pytanie, kto i jak jest przygotowany. Potem zima i tak wszystkie przewidywania zweryfikuje.
Czytaj więcej
Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) podjęła radykalne kroki, by wyeliminować oszustwa w sko...
W poprzednich sezonach było sporo zamieszania ze sprzętem. Do dymisji podał się główny kontroler Christian Kathol. To jego trzeba obarczyć odpowiedzialnością za bałagan?
Przede wszystkim największy problem z kontrolerami polega na tym, że najpierw składają stanowcze deklaracje, że nie będzie taryfy ulgowej, a z biegiem czasu zaczynają odpuszczać. Jeśli raz się troszkę odpuści, to później trzeba folgować coraz więcej i więcej. Na koniec wychodzi tak, że jedni byli traktowani bardziej pobłażliwie, inni mniej i nie widzi się pewnych rzeczy, jak np. było w przypadku Norwegów. To powoduje, że kontroler zaczyna się gubić. Z drugiej strony nie dziwię się, że tak się sprawy ze sprzętem potoczyły, bo jeśli jesteś w środku tego wszystkiego, to czasem trudno dostrzec własne błędy.
Mówiąc o nierównym traktowaniu, ma pan na myśli raport, który opublikowała norweska telewizja? Według tamtego materiału Niemcy i Austriacy też mieli swoje za uszami…
Trudno powiedzieć, czy to nie są spekulacje norweskiej telewizji, nie ma na to dowodów. Wszyscy wiedzą, że Norwegowie byli winni i nie można powiedzieć, że nic się nie wydarzyło na mistrzostwach świata. Te chipy, które były na materiale, nie powinny się tam znaleźć. Sznurki, które były wszyte w kombinezonach, też nie powinny tam być. Za niewinność Norwegowie nie zostali zdyskwalifikowani. Mnie boli to, że przez nich jesteśmy oskarżani, że my, Polacy, cały czas tę sprawę podgrzewamy i dolewamy oliwy do ognia. Norwegowie sami powinni przeprosić, a nie usłyszeliśmy niczego takiego od żadnego zawodnika. Wszyscy twierdzą, że o niczym nie wiedzieli, a każdy skoczek powie, że to jest niemożliwe. Musieli o tych nieprawidłowościach wiedzieć. Niechby nawet powiedzieli, że wszyscy kombinują, nas złapali, przepraszamy. To by zakończyło zamieszanie, a tak sprawa się ciągnie.