Reklama

Adam Małysz dla „Rzeczpospolitej”. „Norwegowie powinni przeprosić”

Znalezienie przewagi nad konkurencją dzisiaj już graniczy z cudem, ale każdy czegoś szuka – mówi „Rzeczpospolitej” Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Publikacja: 22.10.2025 04:40

Adam Małysz

Adam Małysz

Foto: PAP/Piotr Nowak

Letnia Grand Prix w skokach wygląda obiecująco, ale zima oferuje zupełnie nowe warunki, a do tego dochodzą zmiany regulaminowe. Czego możemy się spodziewać w zbliżającym się sezonie?

Nie mogę obiecać, że będzie pięknie i kolorowo. Trzeba poczekać na to, jak będą wyglądały zawody. Na pewno jako jedni z pierwszych dostosowaliśmy się do nowych przepisów. Nasi skoczkowie w nowych strojach trenują już od dawna i kombinezony mamy na tyle dopracowane, że nasi zawodnicy nie są dyskwalifikowani za nieprzepisowy strój, choć oczywiście zawsze trzeba być ostrożnym, bo wiele zależy od kontrolera.

Inne reprezentacje też już się przyzwyczaiły?

Zobaczymy, jak będzie się prezentowała światowa czołówka, bo latem wszyscy najlepsi nie skakali razem. Letnie zawody są przetarciem przed zimowymi konkursami, ale na finałowe zawody Letniej Grand Prix, które w tym roku są w ostatni weekend października w Klingenthal, zazwyczaj zjeżdżają się wszyscy, żeby zobaczyć, w jakiej formie są przed startem zimowego sezonu. To da nam odpowiedź na pytanie, kto i jak jest przygotowany. Potem zima i tak wszystkie przewidywania zweryfikuje.

Czytaj więcej

Skoki narciarskie nad przepaścią. Trwa walka o odzyskanie wiarygodności

W poprzednich sezonach było sporo zamieszania ze sprzętem. Do dymisji podał się główny kontroler Christian Kathol. To jego trzeba obarczyć odpowiedzialnością za bałagan?

Przede wszystkim największy problem z kontrolerami polega na tym, że najpierw składają stanowcze deklaracje, że nie będzie taryfy ulgowej, a z biegiem czasu zaczynają odpuszczać. Jeśli raz się troszkę odpuści, to później trzeba folgować coraz więcej i więcej. Na koniec wychodzi tak, że jedni byli traktowani bardziej pobłażliwie, inni mniej i nie widzi się pewnych rzeczy, jak np. było w przypadku Norwegów. To powoduje, że kontroler zaczyna się gubić. Z drugiej strony nie dziwię się, że tak się sprawy ze sprzętem potoczyły, bo jeśli jesteś w środku tego wszystkiego, to czasem trudno dostrzec własne błędy.

Mówiąc o nierównym traktowaniu, ma pan na myśli raport, który opublikowała norweska telewizja? Według tamtego materiału Niemcy i Austriacy też mieli swoje za uszami…

Trudno powiedzieć, czy to nie są spekulacje norweskiej telewizji, nie ma na to dowodów. Wszyscy wiedzą, że Norwegowie byli winni i nie można powiedzieć, że nic się nie wydarzyło na mistrzostwach świata. Te chipy, które były na materiale, nie powinny się tam znaleźć. Sznurki, które były wszyte w kombinezonach, też nie powinny tam być. Za niewinność Norwegowie nie zostali zdyskwalifikowani. Mnie boli to, że przez nich jesteśmy oskarżani, że my, Polacy, cały czas tę sprawę podgrzewamy i dolewamy oliwy do ognia. Norwegowie sami powinni przeprosić, a nie usłyszeliśmy niczego takiego od żadnego zawodnika. Wszyscy twierdzą, że o niczym nie wiedzieli, a każdy skoczek powie, że to jest niemożliwe. Musieli o tych nieprawidłowościach wiedzieć. Niechby nawet powiedzieli, że wszyscy kombinują, nas złapali, przepraszamy. To by zakończyło zamieszanie, a tak sprawa się ciągnie.

Reklama
Reklama

Za niewinność Norwegowie nie zostali zdyskwalifikowani. Mnie boli to, że przez nich jesteśmy oskarżani, że my, Polacy, cały czas tę sprawę podgrzewamy i dolewamy oliwy do ognia

Adam Małysz

Nawiązuje pan do słów Norwega Mariusa Lindvika, który po wygranej w zawodach Letniej Grand Prix w Courchevel powiedział: „Nie sądzę, żeby wielu ludzi było zadowolonych, że dzisiaj wygrałem”?

Tak. Z jednej strony fajnie, że powiedział, iż chce udowodnić wszystko na skoczni. Na pewno nie powinien jednak mówić tak agresywnie i twierdzić, że Norwegowie są niewinni. Wystarczyło powiedzieć: przepraszam. Wszyscy wiemy, że dzisiaj w teamach są ludzie odpowiedzialni za szukanie innowacji, mający za zadanie wymyślenie czegoś, czego inni nie mają. Znalezienie przewagi, której nie ma opisanej w regulaminie, dzisiaj już graniczy z cudem. Każdy tego szuka.

Dojdziemy do momentu, w którym skoczkowie będą dostawali majtki, żeby przebrać się w nie tuż przed występem…

Już tak jest. Pomiary kroku są robione w specjalnych spodniach, które nie mogą wyglądać jak bokserki. Często są to majtki foliowe, żeby nie było przy nich żadnych manipulacji. Dochodziły nas słuchy, że niektórzy wkładali sobie coś w bieliznę, by obniżyć krok. Niestety, taki jest sport, a im bardziej dyscyplina jest techniczna, tym bardziej się szuka rzeczy, które dla postronnego obserwatora wydają się absurdalne.

Czytaj więcej

MŚ w Trondheim. Co dolega polskim skokom narciarskim?

Wróćmy do Polaków. Fajnie, że skaczą weterani. Szukamy jednak następców mistrzów, czyli pana i Kamila Stocha.

Dwa ostatnie lata były dla nas ciężkie, nie tylko jeśli chodzi o występy w Pucharze Świata, ale też w Pucharze Kontynentalnym i zawodach FIS Cup. Fajnie, że coś zaczyna się dziać i wyniki młodych zaczynają napawać nas optymizmem. Na pewno trzeba zachować trochę spokoju i dystansu do tego, bo już kiedyś mieliśmy juniora, który wygrywał mistrzostwa Polski w seniorach i wszyscy mówili, że powinien jechać na Puchar Świata oraz pytali, czemu go nie zabieramy. Taki zawodnik musi się rozwijać. Na wszystko potrzeba czasu. Gwarantuję, że gdyby pojechał na Puchar Świata, to albo by go zdyskwalifikowali, albo miałby trudności z zakwalifikowaniem się do pierwszej „50”. Trzeba bardzo ostrożnie do wszystkiego podchodzić i iść krok za krokiem do przodu, a nie rzucać się od razu na głęboką wodę.

Wybiegnijmy trochę w przyszłość. Kiedyś były pomysły, żeby organizować zawody w skokach narciarskich na PGE Narodowym. Trzeba to rozważać w kategorii science fiction?

Myślę, że nie. Wiadomo, że najdroższą inwestycją byłoby otwarcie jednego płata dachu i zamknięcie jednej z trybun, żeby zbudować skocznię. Może nie byłby to obiekt 120-metrowy, ale taki w rozmiarze 90 metrów już mógłby się tu zmieścić. Koszty przeraziły wszystkich, którzy byli na to nastawieni, ale nigdy nie mów nigdy.

Letnia Grand Prix w skokach wygląda obiecująco, ale zima oferuje zupełnie nowe warunki, a do tego dochodzą zmiany regulaminowe. Czego możemy się spodziewać w zbliżającym się sezonie?

Nie mogę obiecać, że będzie pięknie i kolorowo. Trzeba poczekać na to, jak będą wyglądały zawody. Na pewno jako jedni z pierwszych dostosowaliśmy się do nowych przepisów. Nasi skoczkowie w nowych strojach trenują już od dawna i kombinezony mamy na tyle dopracowane, że nasi zawodnicy nie są dyskwalifikowani za nieprzepisowy strój, choć oczywiście zawsze trzeba być ostrożnym, bo wiele zależy od kontrolera.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Skoki narciarskie
Polscy skoczkowie rozliczają trenera Thomasa Thurnbichlera
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Skoki narciarskie
Thomas Thurnbichler zwolniony. Jest nowy trener polskich skoczków
Skoki narciarskie
Skoki narciarskie nad przepaścią. Trwa walka o odzyskanie wiarygodności
Skoki narciarskie
MŚ w Trondheim. Co dolega polskim skokom narciarskim?
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Skoki narciarskie
MŚ w Trondheim. Polska drużyna skoczków najgorzej od 20 lat
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama