Międzynarodowa Unia Biatlonu jeszcze we wtorek ostrożnie informowała, że u więcej niż jednej osoby wykryto stosowanie EPO. Rosyjskie media były odważniejsze. Napisały, że chodzi o dwie biatlonistki i jednego biatlonistę.
Wczoraj „Komsomolskaja Prawda” na swojej stronie internetowej podała nazwiska, które zszokowały wielu ludzi w Rosji, między innymi ministra sportu Witalija Mutko.
Minister podczas konferencji prasowej w Moskwie unikał podawania nazwisk, ale potwierdził, że wie o kogo chodzi i że są to bardzo znani sportowcy. Bardziej kategoryczny w swojej wypowiedzi był Władymir Draczew, czterokrotny mistrz świata i medalista igrzysk z 1994 i 1998 roku, który powiedział wprost, że chodzi o liderów reprezentacji Rosji.
Juriewa jest mistrzynią świata na 15 km, Achatowa to nie tylko wielokrotna mistrzyni świata, ale i uczestniczka złotej olimpijskiej sztafety z Turynu. A Jaroszenko to ubiegłoroczny mistrz świata, też w sztafecie. Rosyjscy działacze i trenerzy, w tym Aleksander Sielifonow odpowiedzialny za kadrę kobiet, nabierają wody w usta. Powtarzają, że chcieliby mieć nadzieję, iż to tylko pomyłka.
Ale nikt nie ma wątpliwości i jeśli wyniki badań próbek B potwierdzą to, co wykazały pobrane 5 grudnia próbki A (podczas pierwszych w sezonie zawodów Pucharu Świata w szwedzkim Oestersund), zaszkodzi to bardzo wizerunkowi nie tylko rosyjskiego biatlonu.