Nie mam magicznego sposobu na Rosjanki

Rozmowa z Agnieszką Radwańską, ćwierćfinalistką Australian Open.

Aktualizacja: 21.01.2008 23:34 Publikacja: 21.01.2008 23:33

Red

Proszę powiedzieć, dlaczego mecz z Pietrową zmienił się tak nieoczekiwanie? Skąd ten słaby start i mocny finisz?

Agnieszka Radwańska: Dopiero gdy przegrywałam 1:6 i 0:3, zaczęłam myśleć: co ja właściwie źle robię? Wszystko zdarzyło się tak szybko. Pomyślałam, że ona bardzo dobrze wykorzystuje wiatr, a ja nie. To była najważniejsza chwila. Wtedy tak naprawdę zaczęłam grać, próbować zdobywać punkty nowymi sposobami. Gemy stały się dłuższe, mecz się bardzo wyrównał i wygrałam drugiego seta. Właściwie nie wiem, co się stało w trzecim secie z Pietrową, to chyba pytanie nie do mnie.

Co pani zmieniła w tej decydującej chwili?

Postanowiłam grać mniej agresywnie. Po prostu kierować piłkę w lewo i w prawo, nie mylić się. To na pewno było najważniejsze, a także oczywiście znacznie poprawiłam serwis w porównaniu z pierwszym setem.

Skąd taka dobra forma na starcie sezonu?

Nie robiłam niczego specjalnego, trenowałam tak jak zawsze w domu. Przed Australian Open przegrałam w pierwszej rundzie turnieju w Hobart z niezłą tenisistką.

Wygrywała już pani z mocnymi rywalkami i nawet z kilkoma gwiazdami. Czy zjadają panią nerwy przed takimi spotkaniami?

Nie. Z kilkoma, tak jak ze Swietłaną Kuzniecową, grałam już kilka razy. Wiem, jak to jest, i potrafię się dostosować. Z Pietrową było trochę inaczej, bo grałam z nią pierwszy raz, ale zawsze zakładam, że w takich meczach nie mam nic do stracenia.

Wydaje się, że ma pani jakiś magiczny sposób na tenisistki rosyjskie...

Tak to może wygląda, lecz przecież one wszystkie są bardzo dobre, więc poczekajmy z takimi ocenami.

Czy w chwili rozpoczynania kariery zawodowej myślała pani, że tak szybko osiągnie wielkoszlemowy ćwierćfinał?

Raczej nie. Wtedy myślałam, żeby przejść jedną, góra dwie rundy. Ale już przed tym turniejem mówiłam sobie, że byłoby dobrze być w trzeciej lub czwartej. W końcu byłam już w czwartej rundzie Wimbledonu i US Open.

Nie wiem, co się stało w trzecim secie z Pietrową, to pytanie nie do mnie

Czy pamięta pani, jak ojciec trenował w Krakowie Nadię Pietrową?

Oczywiście, że pamiętam. Zwykle było tak, że ćwiczyłyśmy z siostrą zaraz po niej, więc czekałyśmy na tatę, aż skończy zajęcia z Rosjanką, i patrzyłyśmy na jej trening.

Czy ta wiedza pomogła pani w meczu o ćwierćfinał?

Nie, to przecież było tak dawno temu...

Czy prywatnie dobrze się wówczas poznałyście?

Miałam dziesięć lat, może mniej, byłam dzieciakiem, teraz znamy się lepiej. Wtedy po prostu była Nadią Pietrową, którą trenuje mój ojciec, i już.

Rosjanka głaszcze dziś panią po głowie?

Nie.

Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty
Tenis
Magdalena Fręch nie zaistniała na korcie. Szybkie pożegnanie z Abu Zabi
Tenis
ATP w Rotterdamie. Hubert Hurkacz dawno tak nie wygrywał
Tenis
Puchar Davisa. Różnica klas. Awans reprezentacji Polski