Reklama

Długi John bił za mocno

Jerzy Janowicz przegrał z Johnem Isnerem. W klubie pokonanych są także Rafael Nadal i Simona Halep.

Aktualizacja: 19.01.2016 19:22 Publikacja: 19.01.2016 18:55

Jerzy Janowicz po porażce w pierwszej rundzie spadnie w rankingu ATP o około 15 miejsc

Jerzy Janowicz po porażce w pierwszej rundzie spadnie w rankingu ATP o około 15 miejsc

Foto: AFP

Kto nie widział, bo pora była wczesna, ten może sobie łatwo wyobrazić: trzy dość krótkie sety – 6:3, 7:6 (9-7), 6:3 dla Amerykanina, w każdym potęga serwisu długiego Johna taka, że piłki tylko świstały koło uszu Polaka.

Isner, nr 10 turnieju, wykonał swą pracę fachowo, solidnie i bez nerwów. Z rzadka trafiał w siatkę lub aut, tylko niekiedy musiał się wspierać niezłym forhendem lub skokiem do siatki. Po drugiej stronie stał Janowicz, też dość spokojny jak na swoje normy. Wyglądał na pogodzonego z trudną sytuacją, zwłaszcza gdy wypuścił z rąk zwycięstwo w tie-breaku, choć prowadził 4-2 i 5-3.

Cudów nie ma, walka w Wielkim Szlemie chwilę po wyleczeniu kontuzji to nie jest przepis na sukces. Porażka będzie kosztowała Janowicza stratę 80 punktów rankingowych (netto), czyli spadek około 15 pozycji w rankingu ATP, w okolice 70.–71. miejsca.

– Janowicz przyleciał do Australii, najdelikatniej to ujmując, nieprzygotowany na zwycięstwo nad kimś takim jak Isner. Nie było na to wielkich szans bez kilku wcześniejszych spotkań i oswojenia z tropikiem w Melbourne. Takie próby rzadko się udają, nawet najlepszym. Janowicz, mimo talentu i w miarę dobrej gry, nie mógł wiele przeciwstawić serwisowi Amerykanina. Los też nie pomógł, Jerzy grał w upale, nie w sesji wieczornej, źle wylosował, choć gdyby trafił na kogoś mniej znanego, ale zaciętego, takiego jak Dušan Lajović, i gra przedłużyła się do czterech–pięciu setów, to pewnie musiałby się poddać. Tyle dobrego, że mecz był krótki, niemal bez wymian, nie było okazji, by się bardzo zmęczyć, no i przegrał z tenisistą znanym. Po latach nikt nie będzie mu robił z tego powodu wymówek – powiedział „Rz" Wojciech Fibak.

Polakowi został start deblowy. Z Mariuszem Fyrstenbergiem staną w czwartek przeciw Argentyńczykom Federico Delbonisowi i Guillermo Duranowi.

Reklama
Reklama

Pocieszenie to nie jest, ale we wtorek przegrał także Rafael Nadal. Grał pięć setów z Fernando Verdasco, wynik 7:6 (8-6), 4:6, 3:6, 7:6 (7-4), 6:2 (w małych punktach 182-180) pokazuje, ile zaciętości było w tym meczu. Widzowie mieli na co patrzeć, choć może niektórym się myliło – obaj leworęczni, obaj świetnie biegali, ale serwis i forhend lepszy miał Verdasco, starszy z Hiszpanów. No i skuteczność uderzeń – 90 strzałów nie do obrony przy taktyce: wszystko albo nic. Miłośnicy statystyk tenisowych przecierali oczy.

– Bardzo współczuję Nadalowi, darzę go wielką osobistą sympatią, przy całym szacunku dla zwycięzcy. Kolejny epicki mecz i porażka sportowca, który tyle dobrego uczynił dla tenisa i zawsze tak wiele daje z siebie. Ten wynik spowodował, że drabinka w tej części stała się dość otwarta, jednak w ćwierćfinale znajdzie się zapewne Stan Wawrinka lub Milos Raonic – stwierdził Wojciech Fibak.

U kobiet zaskakujące wyniki też były, zauważyć trzeba co najmniej dwa. Odpadła Venus Williams, pokonana 6:4, 6:2 przez zadziwioną swym sukcesem Brytyjkę (wcześniej Australijkę, urodzoną w Sydney córkę węgierskich emigrantów) Johannę Kontę (47. WTA). Simona Halep (nr 2) przegrała z Chinką Shuai Zhang (133. WTA) 4:6, 3:6. W niczym nie przypominała wojowniczki sprzed roku czy dwóch. Na koniec były tylko łzy.

– Wysoka pozycja rankingowa Halep jest dla mnie dowodem, że widać kryzys w czołówce kobiet. Dawniej mieliśmy pięć–sześć wybitnych tenisistek, które tworzyły dla innych mur nie do przejścia, dziś mamy na szczycie 34-letnią Serenę i za nią sporo zamieszania, które Rumunka umiała wykorzystać, tak jak w przeszłości kojarzące się podobnie Wiera Zwonariowa albo Dinara Safina. Porażka Halep nie jest wielką sensacją, uwzględniając jej kłopoty ze zdrowiem i zmiany trenerów – skomentował ten wynik Wojciech Fibak.

Australijscy kibice mieli we wtorek swoją nocną radość – jeszcze nie musieli żegnać Lleytona Hewitta, bo lokalny bohater pokonał krajowego kolegę Jamesa Duckwortha 7:6 (7-5), 6:2, 6:4. Pożegnanie z mistrzem zostało odłożone co najmniej do czwartku, czyli meczu z Davidem Ferrerem. Wtedy kwiaty, szampan, prezenty, odznaczenia i mowy pożegnalne chyba już się przydadzą.

Zobacz także:

Reklama
Reklama

Hazardowa chmura nad tenisem

Tenis
Tenisowa zabawa za pieniądze Gazpromu. W propagandowym turnieju zagrali nie tylko Rosjanie
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Tenis
Jelena Rybakina mistrzynią WTA Finals. Zarobiła na porządne wakacje
Tenis
Słodko-gorzki rok Igi Świątek. Rywalki rosną szybciej
Tenis
Iga Świątek nie powtórzy sukcesu z 2023 roku. Koniec sezonu dla Polki
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Tenis
Znakomity początek i niespodziewany koniec. Bolesna porażka Igi Świątek w Rijadzie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama