Kerber, czyli naprawdę świetna dziewczyna

Australian Open ma swoją największą tegoroczną sensację – Andżelika Kerber pokonała Serenę Williams. Finał wart braw na stojąco, dla obu pań

Aktualizacja: 30.01.2016 16:24 Publikacja: 30.01.2016 14:45

Kerber, czyli naprawdę świetna dziewczyna

Foto: AFP

Ten mecz może być wspominany jako jeden z najlepszych finałów kobiecych ostatniej dekady Wielkiego Szlema. Miał wszystko: był odpowiednio długi, zacięty, gemy i sety stworzyły właściwą dramaturgię, na końcu była zaś niespodzianka i zasłużona nagroda dla fantastycznej dziewczyny, a właściwie odważnej kobiety.

Długa droga Andżeliki Kerber do Daphne Akhurst Memorial Cup i czeku na 3,45 mln dol. australijskich zaczęła się od wygranej piłki meczowej w pierwszej rundzie z Misako Doi, był na tej trasie wyczyn w ćwierćfinale z Wiktorią Azarenką: set wygrany od stanu 2:5, 0-40. Wszystko, co najlepsze, zachowała jednak na finał.

Andżelika Kerber zaprzeczyła wielu eksperckim stwierdzeniom, dała odpór statystykom i podpowiedziom bukmacherów. Nie dostała nic za darmo, nawet błędy Sereny w finale wymuszała na wiele sposobów. Wygrała, bo była świetnie przygotowana taktycznie, dołożyła mnóstwo pracy nad wytrzymałością (kto dostrzegł zmianę jej sylwetki, wie o co chodzi), wreszcie miała wewnętrzny spokój i wiarę w siebie, której nie raz przy okazji Wielkiego Szlema i Finałów WTA jej brakowało.

Tym razem było zupełnie inaczej, choć Serena w pierwszym secie demonstrowała wolę zabijania każdej piłki z mocą znacznie przekraczającą potrzeby, ale to już taki prywatny teatr wielkiej tenisistki – wygrywać tak, aby nikt nie miał wątpliwości, co do skali jej przewag. Kiedy do głosu doszedł rozsądek, a z nim świadomość, że siłowo problemu z rywalką się nie rozwiąże, pojawiła się Serena pełna szacunku i ostrożności.

Rakieta zwolniła bieg, uderzenia odzyskały częściową kontrolę, ale gesty uznania po świetnych akcjach Kerber też dowodziły, że respekt narasta.Zmiana wydawała się opłacalna – w końcu drugi set został elegancko wzięty przez amerykańską mistrzynię, wciąż wydawało się, że w trzecim będzie podobnie. Jedyne, czego nie doszacowała wielka tenisistka, to skali determinacji Andżeliki Kerber.

Kroniki wielkoszlemowe rzadko notują tak wyraźny przykład, że największe zwycięstwa zaczynają się w głowie. Do ostatniej piłki Kerber umiała zachować niezachwianą pewność, że robi co trzeba, jak trzeba i najlepiej jak potrafi. Wygra czy przegra, niczego sobie nie zarzuci. Czy to wpływ wizyty u Steffi Graf, czy inne działania, ważne, że dały skutek – nawet najbardziej gorące wymiany, choćby przegrane, nie zostawiły wrażenia, że Angie się złamie.

Serena to widziała, i niemiecka rywalka tym też jej zaimponowała, tak samo jak obronami piłek nie do obrony, dziesiątkami metrów przebiegniętymi sprintem z rogu w róg kortu, pewną ręką przy serwisie i żelazną kondycją. Widzieć, jak była mistrzyni biegnie na drugą stronę siatki uściskać serdecznie nową, to także niezbyt częsty obrazek w meczach Sereny (wyobrazić sobie takie zachowanie po finale z Szarapową – nie sposób).

Albo usłyszeć jak Williams mówi: – Angie jest w tym biznesie już naprawdę długo, grałyśmy wiele razy i wiele razy ją pokonywałam. Ale dziś grała tak wspaniale i miała tak doskonałe nastawienie, do naśladowania przez większość ludzi, że nawet mnie zainspirowała. Uczciwie twierdzę, że to jest naprawdę świetna dziewczyna. Skoro ja nie potrafiłam wygrać, jestem szczęśliwa, że zrobiła to ona.

Dobrze się ogląda i słucha, gdy walka na korcie nie przesłania grającym głębszego sensu tej świetnie opłacanej pracy. Andżelika Kerber będzie od poniedziałku drugą rakietą świata, Sereny jeszcze długo nikt nie zdetronizuje, Agnieszka Radwańska pozostanie na 4. pozycji, za Simoną Halep, przed Garbine Muguruzą i Marią Szarapową.

Sukces zostanie zapisany na konto niemieckiego tenisa, choć oczywiście chętnie będzie nad Wisłą (lepiej napisać: nad Wartą) podkreślane, że Puszczykowo to jest baza treningowa mistrzyni, że ma polsko-niemieckie obywatelstwo, że krew prawie nasza, tylko okoliczności zawiodły Andżelikę i jej talent do Niemiec.

Może niektórzy przypomną sobie, że polski tenis mógł mieć Andżelikę dla siebie, ale chyba lepiej po prostu rzec, że mistrzyni Australian Open mówi doskonale po polsku (tylko z niemieckim twardym „r"), że jest dobrą przyjaciółką kilku polskich (lub prawie polskich) tenisistek i nigdy nie zapomina o kraju rodziców i dziadka.

Obowiązek każe przypomnieć, że wygrała trenując głównie z fachowcami z Schüttler-Waske Academy w Offenbach, że jej karierę w ostatnich latach prowadzili Benjamin Ebrahimzadeh oraz Torben Beltz (obecny w Melbourne), że wynajęła w połowie minionego roku świetnego trenera przygotowania fizycznego Aleksa Stobera (pracował z Na Li i Petrą Kvitovą), poza pewnymi epizodami, z polskimi trenerami wiele związków nie miała.

Po sobocie mamy za sobą trzy z pięciu najważniejszych finałów pierwszego turnieju wielkoszlemowego tego roku. Oprócz Kerber, trofea i czeki odebrały deblistki – Sania Mirza i Martina Higis wygrały w dwóch setach z Andreą Hlavackovą i Lucie Hradecką oraz debliści Jamie Murray i Bruno Soares (trzy sety z Danielem Nestorem i Radkiem Stepankiem).

Mirza i Hingis nie przegrały kolejnych 36 spotkań, to ich trzeci wygrany turniej Wielkiego Szlema (mają już trofea w Wimbledonie i US Open 2015, także sukces w Masters), tylko podziwiać jak odnalazły się w zeszłym roku i stworzyły parę nie do pokonania.

Finał debla mężczyzn może przyniósł nieco pociechy deblistom polskim: pary Matkowski i Kubot oraz Fyrstenberg i Janowicz przegrały z najlepszymi. Tytuł dla starszego z braci Murray'ów być może pomoże w walce młodszego w finale singla z Novakiem Djokoviciem, choć chyba lepiej, żeby tym razem Andy po prostu wzorował się na Andżelice Kerber.

Kobiety – finał: A. Kerber (Niemcy, 7) – S. Williams (USA, 1) 6:4, 3:6, 6:4.

Debel kobiet – finał: M. Hingis, S. Mirza (Szwajcaria, Indie, 1) – A. Hlavackova, L. Hradecka (Czechy, 7) 7:6)7-1), 6:3

Debel mężczyzn – finał: J. Murray, B. Soares (W. Brytania, Brazylia, 7) – D. Nestor, R. Stepanek (Kanada, Czechy) 2:6, 6:4, 7:5.

Juniorzy – finał: O. Anderson (Ausralia) – J. Karimow (Uzbekistan, 7) 6:2, 1:6, 6:1.

Juniorki – finał: W. Łapko (Białoruś, 5) – T. Mihalikova (Słowacja, 2) 6:3, 6:4.

Mikst – 1/2 finału: C. Vandeweghe, H. Tecau (USA, Rumunia) – A. Klepac, T. Huey (Słowenia, Filipiny) 6:4, 6:4; J. Wiesnina, B. Soares (Rosja, Brazylia, 5) – S. Mirza, I. Dodig (Inide, Chorwacja, 1) 7:5, 7:6 (7-4).

 

Tenis
Simona Halep kończy karierę. Gdyby nie ta afera z dopingiem
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Tenis
WTA Abu Zabi. Magda Linette wygrywa i zaczyna odrabiać straty
Tenis
Magdalena Fręch nie zaistniała na korcie. Szybkie pożegnanie z Abu Zabi
Tenis
ATP w Rotterdamie. Hubert Hurkacz dawno tak nie wygrywał
Tenis
Puchar Davisa. Różnica klas. Awans reprezentacji Polski