Spotkali się dwaj najlepsi tenisiści globu, lider i wicelider rankingu, zwycięzca dwóch Wielkich Szlemów w ubiegłym roku i triumfator ostatniego ATP Finals. Do finału, pomijając niepokojące, ale jednak incydentalne zdrowotne problemy Włocha, obaj doszli bez opóźnień, we wcześniejszych sześciu spotkaniach stracili po dwa sety.
Po cichu można było liczyć, że ci pierwszoplanowi aktorzy męskiego tenisa odegrają w ostatnim akcie Australian Open wielki spektakl, może nawet dramat w pięciu aktach. Mimo że od czasu do czasu napięcie i niepewność były wyczuwalne, to jednak w finale oglądaliśmy trzy akty monodramu.
Kort tenisowy – azyl bezpieczeństwa dla Jannika Sinnera i Alexandra Zvereva
Na deskach Rod Laver Arena rolę protagonisty odegrał Sinner. Niby nic zaskakującego. Był faworytem, on bronił tytułu, a to co wyczynia na kortach od zwycięstwa na tych samych kortach 12 miesięcy temu przypomina niedawne czasy dominacji Rogera Federera, Rafaela Nadala, czy Novaka Djokovicia. Od początku 2024 roku Włoch w 85 meczów odniósł 79 zwycięstw, zdobył dziewięć tytułów, w tym dwa Wielkie Szlemy – oprócz tego w Melbourne, także w Nowym Jorku.
Czytaj więcej
Madison Keys mistrzynią Australian Open. 29-letnia Amerykanka - tak jak wcześniej z Igą Świątek - w finale z Aryną Sabalenką w pełni wykorzystała własny potencjał i ukryte przez lata możliwości.
W tym samym czasie poddany trudnemu sprawdzianowi odporności psychicznej. W marcu miał pozytywny wynik testu dopingowego. Dzięki wielkiej pracy prawników wyszedł z tej afery bez zawieszenia. Na razie. Postępowanie wciąż się toczy, po apelacji złożonej do Trybunału Arbitrażowego do Spraw Sportu (TAS) przez Światową Agencję Antydopingową (WADA). Ostateczny werdykt ma zapaść w połowie kwietnia. Grożą mu dwa lata dyskwalifikacji.