Euforia po zwycięstwie musiała zrobić swoje, bo Nadal był jedynym człowiekiem na korcie centralnym, który nie przestraszył się biegnącego w jego kierunku mężczyzny z kucykiem.
Wszystko zdarzyło się, gdy Hiszpan przebierał się na ławeczce tuż po ostatniej piłce pojedynku z Monfilsem, której wygranie zapewniło mu awans do 1/4 finału i prawdopodobnie powrót na drugie miejsce w rankingu. Zanim ochroniarze zareagowali, wielbiciel Nadala zdążył ruszyć z trybun, zrobić idolowi zdjęcie, dobiec do niego i dać mu buziaka.
– W ogóle się nie przejąłem – mówił później Nadal. O tym ataku czułości opowiadał chętnie, o swoim zdrowiu – w ogóle. Ani o problemach z kolanem, przez które między Roland Garros a US Open zagrał tylko w dwóch turniejach, ani o bólu mięśni brzucha, które pojawiły się już w Nowym Jorku (Nadal ma na brzuchu specjalny plaster).
– Przyjechałem tu grać w tenisa. Jak będę miał coś do powiedzenia o zdrowiu, powiem to po turnieju – mówił Hiszpan. Nadal wytrzymał już drugi czterosetowy pojedynek w tym turnieju – pierwszy był z Nicolasem Kieferem w II rundzie – więc z jego zdrowiem raczej nie jest źle. W ćwierćfinale sprawdzi to Fernando Gonzalez. Bilans ich dotychczasowych meczów to 6:3 dla Nadala.
Pierwszy raz w US Open w ćwierćfinale nie będzie żadnego Amerykanina. Ostatniego, Johna Isnera, wyeliminował Fernando Verdasco, który dziś w nocy grał z Novakiem Djokoviciem. Na braku rodzimych bohaterów ucierpią amerykańskie telewizje pokazujące US Open, ale tenisowi to nie szkodzi. W ćwierćfinale są sami rozstawieni, jednym z hitów tej rundy będzie rewanż za paryski finał Roger Federer – Robin Soederling, a z czołowej szóstki rankingu brakuje tylko dwóch Andych: Roddicka i Murraya. Ten drugi po US Open straci drugie miejsce w rankingu, ale jeszcze nie wiadomo, czy na rzecz Nadala czy Djokovicia.