To, że bejsboliści stosują doping, jest w Ameryce tajemnicą poliszynela. Do czwartku miliony miłośników tej gry w całym kraju mogły się jednak łudzić, że dotyczy to tylko paru nieuczciwych graczy i że reszta w naturalny sposób dorobiła się fantastycznej muskulatury i niesamowitej kondycji.
Ale publikacja długo oczekiwanego raportu byłego senatora George’a Mitchella rozwiewa wszelkie złudzenia. „Los Angeles Times” nazwał czwartek czarnym dniem w historii tej gry.
Na 409 stronach Mitchell szczegółowo opisuje rozmiary dopingowej choroby, jaka toczy jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportu w Ameryce. Pisze o tym, jak wielu graczy już w liceum zaczyna brać sterydy. Wymienia długą listę nazwisk zawodników (w sumie 86 obecnych i byłych), którzy dopingowi zawdzięczają swe wielomilionowe kontrakty. W załącznikach przedstawia kopie opłat za sterydy z podpisami największych gwiazd.
– Współodpowiedzialność ponoszą wszyscy ludzie związani z bejsbolem: komisarz, przedstawiciele klubów, gracze – stwierdził Mitchell podczas konferencji prasowej.
Raport powstał na zamówienie komisarza ligi, 73-letniego Buda Seliga, który spodziewał się, że takie rozliczenie z przeszłością pozwoli raz na zawsze zamknąć tak zwaną epokę sterydową w historii bejsbolu i „ruszyć do przodu”. Nie minęły jednak dwie godziny od publikacji raportu, a Selig już dostał od Izby Reprezentantów USA wezwanie do złożenia wyjaśnień. Najwięcej uwagi amerykańskie media poświęcają w związku z tą aferą drużynie Los Angeles Dodgers, która niemal w komplecie pojawia się w raporcie Mitchella.