Bez ładunku klasyczny TIR waży od 14 do 18 ton, obciążony może jeździć po drogach do 40 ton. Nasza utalentowana kajakarka jest pewna, że w trakcie całego sezonu przerzuca w siłowni łącznie równie ogromne ciężary.
– Byłam wychowana na dzienniczkach treningowych, gdzie trzeba było właśnie spisywać wszystkie kilogramy, zliczało się i wychodziły wtedy tony – wspomina swoje początki Zwolińska. – Teraz nie zapisuję już tych kilogramów, ale chyba wrócę do tego pomysłu. Ciekawe, ile faktycznie tych „TIR-ów” jest przeze mnie przerzucanych w trakcie roku?
Dlaczego Klaudia Zwolińska lubi zajęcia w siłowni?
Polka opowiada, że w trakcie zajęć siłowych kluczowa dla zawodników slalomu kajakowego jest poprawna technika. – Mamy specjalistę, który nad tym czuwa. Nie możemy się zbyt mocno eksploatować, więc bardzo ważne jest to, żeby technika była poprawna. Najważniejszymi ćwiczeniami są te, które angażują wiele grup mięśniowych. Mimo tego, że jesteśmy kajakarzami, to trenujemy też bardzo mocno nogi. Ważne są dla nas wszelkie „dociągi”, czyli wszystko to, co dociągamy do siebie: drążek, dociąganie z hantelkami i tym podobne. To jest to, co jest potrzebne później w kajakach. W siłowni, w trakcie całego roku, spędzamy mniej więcej 20 proc. czasu, gdy liczymy całość przygotowań do startów – podkreśla Polka.
Czytaj więcej
Klaudia Zwolińska spojrzała na trybuny, pomyślała: „Lecimy z tym tematem” i popłynęła po olimpijs...
Zwolińska przyznaje, że lubi zajęcia w siłowni, szczególnie gdy trenuje ze swoimi kolegami z reprezentacji. – Bardzo lubię siłownię. A jak to w sporcie, w mojej grupie treningowej panuje zawsze rywalizacja, taka zabawowa. Trenuję z mężczyznami na co dzień, oni są ciutkę mocniejsi, ale gonię ich. Mam za to inne mocne strony, gdzie oni muszą gonić mnie, więc się uzupełniamy. Pochodzę z gór, mam waleczny charakter, ale kajakarze górscy zazwyczaj pochodzą z tego regionu, więc proszę sobie wyobrazić, co się dzieje, jak jesteśmy razem w siłowni. Ciśniemy sobie, czasami na grubo, ale oczywiście po koleżeńsku. Jakie mam rekordy? Trudno powiedzieć, bo nie możemy dźwigać na maksa, ale wycisnę pewnie 90-95 kg na sztandze, a w martwym ciągu dźwignę pewnie 115 kg. Różnica między mną a mężczyznami jest taka, że są ode mnie silniejsi, łatwiej im przychodzi podnoszenie większych ciężarów, ale jeżeli chodzi o sprawność, giętkość, to odstają ode mnie. Raz pracowaliśmy nad biodrami i to była dla mnie ciekawostka. Trener przyniósł hula hop, a ja jak byłam dzieckiem, to bawiłam się podobnym mnóstwo razy. A tymczasem moi koledzy okazali się bardzo sztywni, w ogóle nie potrafili zakręcić hula hop, tylko szyją. Muszę przyznać, że dramatycznie to wyglądało – śmieje się zawodniczka z Nowego Sącza.