Reklama
Rozwiń

Biało-czerwone paznokcie

Agnieszka Radwańska - najlepsza polska tenisistka o zaczynającym się w niedzielę turnieju olimpijskim, Rogerze Federerze i domowym życiu na igrzyskach

Aktualizacja: 08.08.2008 04:20 Publikacja: 08.08.2008 02:48

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: W pierwszej rundzie zagra pani z Chia-Jung Chuang z Tajwanu, w następnej może czekać Francesca Schiavone, w tej części drabinki jest też Ana Ivanović. To było złe losowanie?

Agnieszka Radwańska: Na pewno mogłoby być lepsze. O ewentualnych rywalkach w kolejnych rundach nie chcę rozmawiać, to byłoby nie fair, gdy mam jeszcze przed sobą pierwszy mecz. Chan to może być niewygodna rywalka. Znam ją z turniejów juniorskich, jesteśmy rówieśniczkami.

Jest świetna w deblu, niezła w singlu.

W porze losowania nie odchodziła pani od laptopa nawet na chwilę.

Ale nie zaglądałam do Internetu. Nie popadajmy w paranoję, nie musiałam wiedzieć od pierwszej minuty, z kim gram. Postanowiłam, że sprawdzę, jak będę wracała z popołudniowego treningu.

Palec prawej ręki wciąż panią boli?

Przeszkadza. Czasami nie mogłam utrzymać rakiety, więc sprawa jest poważna. Zapalenie ciągnie się od Roland Garros, biorę zabiegi, łykam tabletki, ale to tak łatwo nie przejdzie. Zwłaszcza że nie zrobiłam sobie żadnej przerwy.

Co będzie celem podczas igrzysk?

Zagrać jak najwięcej meczów. Najlepiej sześć.

Szczególnie ciężkie będą te w sesji porannej, bo smog i duchota są wtedy nie do zniesienia.

Tutaj i po południu jest ciężko, ale ranki są rzeczywiście gorsze. Niby nie ma słońca, ale i tak przydusza.

O smogu powiem tyle: w środę na porannym treningu trzeba było włączyć sztuczne oświetlenie kortu. W czwartek było trochę lepiej, ale nawet gdy pogoda się poprawia, trudno tutaj trenować dłużej niż półtorej godziny.

W tajlandzkiej Pattai klimat jest podobny, a wygrała pani tamtejszy turniej. Dobry znak?

W Pattai jest dwa razy gorzej. Tam nawet siedzieć się nie daje, tak jest parno. W Pekinie, póki nie trzeba biegać, da się wytrzymać.

Podoba się pani wioska olimpijska?

Na pewno atmosfera tutaj jest inna niż na turniejach tenisowych. Czuje się, że nadchodzi coś wyjątkowego, co zdarza się raz na cztery lata. Jest lekki stres, ale myślę, że mniejszy niż dla tych, dla których igrzyska olimpijskie są najważniejszą imprezą w karierze.

Tenisiści mają jeszcze Wielkie Szlemy.

Ale i turnieje olimpijskie są coraz mocniej obsadzone.

Bo igrzyska to okazja do przeżycia czegoś innego. W wiosce olimpijskiej każdy jest równy. Nie ma podziału na lepszych i gorszych, bogatych i biednych, grających w tenisa i wiosłujących. Wszyscy mamy takie same warunki i to mi pasuje. Gdy podróżuję po turniejach WTA Tour, hotele przygotowywane przez organizatorów nie schodzą poniżej czterech gwiazdek. Jest luksusowo i wytwornie, a tutaj bardziej domowo.

Czuję się jak na obozie młodzieżowym. Nikt na razie nie startuje, ciągle wpadamy na siebie. Wreszcie mam okazję poznać mistrzów innych sportów. Widywaliśmy się czasami na jakichś galach, ale to nie to samo.

Rozmawiam z innymi tenisistkami i mają podobne wrażenia. Niektóre tylko narzekają, że na treningi trzeba jechać po półtorej godziny. To gigantyczne miasto.

Roger Federer wyprowadził się z wioski, bo inni sportowcy ciągle prosili o autografy. Zdążyła go pani tutaj spotkać?

Wioska jest tak duża, że nigdy nie spotka się tego, kogo się chce. Federera widziałam na kortach.

Szwajcar obroni się tutaj przed atakiem Rafaela Nadala czy znów przegra?

Myślę, że się obroni. Kort centralny jest bardzo szybki, oni pewnie będą grali tylko tam i to daje przewagę Rogerowi.

Chciałaby pani, żeby się obronił?

Tak, chociaż lubię obu. Federer trochę ostatnio podupadł, okazało się, że on też nie jest maszyną. Może dopiero teraz płaci cenę za granie pod presją.

Pani też czuje presję kibiców?

Nie czytam gazet i robię swoje.

Widzę, że paznokcie ma pani pomalowane patriotycznie, na biało-czerwono.

Tak sobie wymyśliłam, Marta Domachowska zrobiła sobie trochę inny wzór, ale też biało-czerwony. Przyglądamy się teraz paznokciom innych tenisistek. Wybierają raczej pięć kółek olimpijskich.

rozmawiał w Pekinie Paweł Wilkowicz

Losowanie nie było najlepsze dla całej naszej ekipy. Pierwsza rywalka Agnieszki (Polka jest rozstawiona z nr. 8 – red.) jest z Tajwanu, więc właściwie będzie tu u siebie. Marta Domachowska trafiła na swoją nieśmiertelną przeciwniczkę Cwetanę Pironkową. Świetnie ją zna, ale też Pironkowa nie gorzej zna Martę. W deblu sprawa jest otwarta. Agnieszka i Marta trafiły na siostry Bondarenko, czyli duet bardzo mocny, zwyciężczynie Wielkiego Szlema, ale Alona miała ostatnio problemy z kolanem, może nie być w formie. Klaudia Jans i Alicja Rosolska będą miały z parą Davenport – Huber bardzo ciężko. Lindsay Davenport gra dobrze w deblu, uderza piłki ostro i płasko, więc pekińskie korty będą jej odpowiadały.

A Liezel Huber o deblu wie wszystko.

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski mają łatwych rywali w pierwszej rundzie i bardzo trudnych w drugiej. To też nie był szczęśliwy los.

piw

Byliśmy z Mariuszem przekonani, że zostaniemy rozstawieni, ale okazało się, że nie decydował zwykły ranking deblowy. Organizatorzy wybierali po prostu najwyższe miejsce, nieważne, czy w singlu, czy w deblu.

Dlatego oprócz braci Bryanów rozstawione są pary ze świetnymi singlistami: Rogerem Federerem, Rafaelem Nadalem i Novakiem Djokoviciem.

W sumie okazało się to dla nas całkiem dobrym rozwiązaniem, bo w pierwszej rundzie gramy z Chińczykami, parą Xinyuan Yu – Shaoxuan Zeng, która dostała się tu tylko dzięki dzikiej karcie. W naszej ćwiartce drabinki jest tylko jedna para teoretycznie lepsza od nas: Djoković – Nenad Zimonjić. Będziemy faworytami meczu z Chińczykami, a z Serbami też musimy powalczyć. Naszym celem tutaj jest medal. Jest o nas ciszej niż przed igrzyskami w Atenach, ale wtedy byliśmy jedynymi polskimi tenisistami. Teraz jest nas sześcioro.

piw

O olimpijskim tenisie www.itftennis.com

Rz: W pierwszej rundzie zagra pani z Chia-Jung Chuang z Tajwanu, w następnej może czekać Francesca Schiavone, w tej części drabinki jest też Ana Ivanović. To było złe losowanie?

Agnieszka Radwańska: Na pewno mogłoby być lepsze. O ewentualnych rywalkach w kolejnych rundach nie chcę rozmawiać, to byłoby nie fair, gdy mam jeszcze przed sobą pierwszy mecz. Chan to może być niewygodna rywalka. Znam ją z turniejów juniorskich, jesteśmy rówieśniczkami.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku