Dwóch sędziów asystentów z ekstraklasy napisało list otwarty. Tomasz Listkiewicz (syn byłego prezesa PZPN) i Rafał Roguski podkreślają, że nie wypowiadają się w imieniu środowiska, chociaż wierzą, że ich protest oddaje nastrój jego „znaczącej większości”.
List jest efektem decyzji WD w sprawie sędziego Mariusza Żaka (jego nazwisko w liście jednak nie pada), któremu w marcu postawiono zarzuty korupcyjne. Przyznał się do winy, wyraził skruchę, a WD nałożył na niego karę roku dyskwalifikacji w zawieszeniu na trzy lata, a więc w praktyce przywrócił go do pracy, i to od razu na najwyższym poziomie rozgrywek. Takiego przypadku jeszcze nie było, a tempo, w jakim rozpatrywano sprawę Żaka, jest zadziwiająco szybkie. Podobno dlatego, że jego kuzyn pracuje w związku.
Oburzenie dwóch młodych sędziów (autorzy listu mają po 30 lat) jest zrozumiałe i jeśli rzeczywiście, jak piszą, ich opinie podziela większość, to daje nadzieje na normalność. Na razie normalnie nie jest, a walka z korupcją albo, jak w tym przypadku, staje się własną karykaturą, albo prokuratura nie śpieszy się z aktem oskarżenia, nie dając podejrzanym szans na obronę.
Tak jest m.in. ze znanymi arbitrami Grzegorzem Gilewskim i Markiem Mikołajewskim, którym zakazano sędziowania. Gilewski prawdopodobnie nie pojedzie przez to na mundial.
W innej sytuacji jest Marcin Wróbel cieszący się opinią jednego z najzdolniejszych arbitrów. On nie przyznał się do zarzucanej mu korupcji i od początku walczył o oczyszczenie się. Niby ciągle jest sędzią, ale meczów do prowadzenia nie dostaje, choć prokuratura o zakaz sędziowania dla niego nie wnioskowała.