Dariusz Mioduski został wiceprezesem PZPN i w mediach pojawiły się spekulacje, że musiałby się pozbyć swoich udziałów w Legii Warszawa. Czy czeka nas prawno-futbolowe trzęsienie ziemi?
W prawie na ogół nic nie jest pewne na 100 proc., zawsze poruszamy się w obszarze pewnych interpretacji. Dotychczas spotykałem się z takimi poglądami i tak też mówi literatura dotycząca ustawy o sporcie, że w przypadku wiceprezesa chodzi o zakaz posiadania udziałów w spółkach, które prowadzą działalność tożsamą z celami statutowymi PZPN. Jako przykłady wymienia się: organizowanie rozgrywek, dostawy sprzętu sportowego, kwestie sprzedaży praw do transmisji z rozgrywek. Tym nie zajmuje się klub sportowy i można wskazać na pewien ugruntowany pogląd, że posiadanie udziałów lub akcji w klubach sportowych nie jest zakazane. Kiedy Cezary Kulesza był wiceprezesem, czyli dwie kadencje temu, pozostał akcjonariuszem Jagiellonii i nic się nie działo. Oddzielny przepis dotyczy prezesa zarządu i członka komisji rewizyjnej – tutaj zakaz jest sformułowany wprost i te osoby pozbyły się swoich udziałów.
Skąd więc cały szum medialny?
Toczy się postępowanie o wpis w Krajowym Rejestrze Sądowym. Sąd rejestrowy powziął wątpliwość i zażądał wyjaśnień. Oczywiście, dany referendarz sądowy, który prowadzi to postępowanie, może przepisy zinterpretować inaczej i odmówić wpisu. Można to jednak zaskarżyć, a w tym przypadku sprawę rozpozna sąd w składzie sędziego zawodowego. Potem, ewentualnie, można wnieść apelację. Do ostatecznego zamknięcia sprawy może być kilka składów rozpoznających sprawę i jest tylko niewielkie ryzyko, że zostanie ona zinterpretowana inaczej, niż to się działo wcześniej. W takim przypadku sąd poda swoje uzasadnienie i oczywiście nie można wykluczyć zmiany linii orzeczniczej.
Czytaj więcej
Cezary Kulesza będzie prezesem PZPN do 2029 roku, bo choć dworzanie okazali się źli, to on jest m...
Portal meczyki.pl informuje, że Dariusz Mioduski jako jedyny nie podpisał oświadczenia, że zna i rozumie przepisy dotyczące konfliktu interesów. Czemu tak zrobił?
Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czemu tak zrobił. O to trzeba by pytać bezpośrednio Dariusza Mioduskiego lub ludzi z jego otoczenia. Mogę się tylko domyślać, że nie podpisał oświadczenia, bo uznał, że go to nie dotyczy, skoro w jego opinii nie ma żadnego konfliktu interesów, ale to czysta spekulacja.
W artykule na portalu wp.pl pojawiają się z kolei informacje, że do pisma wysłanego przez sąd do PZPN dołączono listy „trzech zaniepokojonych obywateli”.
Prawdopodobnie te osoby nie są uczestnikami postępowania, które toczy się na wniosek podmiotu zainteresowanego. Z kolei osoba, której wpis dotyczy, czyli np. Dariusz Mioduski, może uczestniczyć na prawach strony. Pytanie, kto te listy napisał? Oczywiście, pismo do sądu dotyczące danej sprawy może napisać każdy, kto zna sygnaturę, ale nie zawsze będzie to skutkować reakcją. Może ktoś ogólnie napisał, że jego zdaniem ta interpretacja budzi wątpliwość i fakt ten mógł skłonić sąd do wyjaśnień. Sąd nie działa tutaj jako „wykonawca” czyichś poglądów, ale sam podejmuje decyzje.