Forma Barcelony w październiku pozostawiała wiele do życzenia. O ile bardziej niż sam wynik (1:2) kibiców martwił styl jej porażki z triumfatorem Ligi Mistrzów PSG, to w przypadku spotkania z Sevillą (1:4) można było już mówić o klęsce na każdym polu. W minioną sobotę mistrzowie Hiszpanii uratowali zwycięstwo z Gironą (2:1) w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, już po tym, gdy z czerwoną kartką z ławki trenerskiej został odesłany Hansi Flick. Przeciwko Olympiakosowi Barcelona oczywiście była faworytem, ale nerwy katalońskich fanów przed meczem były uzasadnione.
Barcelona – Olympiakos 6:1. Obrona Szczęsnego i popis Fermina Lopeza
I już w pierwszej minucie gry, a konkretnie w 18. sekundzie, ciśnienie kibiców Barcelony zostało podniesione. Po błędzie obrońców Barcelony na własnej połowie groźny strzał oddał Portugalczyk Daniel Podence, ale Wojciech Szczęsny świetnie odbił piłkę palcami. Potem Polakowi zdarzyło się jeszcze dobrze interweniować, ale sytuacje nie wymagały od niego pokazania maksimum możliwości. Przez większość spotkania Barcelona kontrolowała grę, do przerwy prowadziła 2:0 po dwóch golach Fermina Lopeza.
Mogło się wydawać, że dominacja Barcelony będzie niepodważalna, ale na początku drugiej połowy – po rzucie karnym pewnie wykonanym przez Marokańczyka El Kaabiego – było już tylko 2:1 i zrobiło się nerwowo. Wtedy jednak mecz zepsuł sędzia, który raczej zbyt pochopnie pokazał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę Argentyńczykowi Santiago Hezze. Olympiakos w osłabieniu nie miał szans, kolejne gole strzelali Lamine Yamal z rzutu karnego, Marcus Rashford (dwa) oraz Fermin Lopez, który skompletował hat-tricka.
W równolegle rozgrywanym meczu debiutantów w Lidze Mistrzów, kazachski Kajrat Ałmaty zremisował bezbramkowo z cypryjskim Pafos FC.