Reklama

Crvena Zvezda gra do jednej bramki z Rosjanami

Gazprom na koszulkach, towarzyskie gry z Zenitem St. Petersburg, wpisanie się w bliskie relacje Vučić-Putin, podejrzenia o ustawiony mecz w Lidze Mistrzów. Crvena Zvezda Belgrad budziła kiedyś podziw w całej Europie, dziś wystarcza jej sympatia Rosji.

Publikacja: 11.08.2025 05:21

Zachodnie kluby rozstały się z rosyjskimi sponsorami, a na koszulkach Crvenej Zvezdy wciąż widnieje

Zachodnie kluby rozstały się z rosyjskimi sponsorami, a na koszulkach Crvenej Zvezdy wciąż widnieje logo Gazpromu. Na zdjęciu mecz z Lechem Poznań 6 sierpnia 2025 r.

Foto: MICHAŁ DUBIEL/LIVEMEDIA/DPPI VIA AFP

Przed pierwszym meczem Lecha Poznań z Crveną Zvezdą Belgrad w eliminacjach Ligi Mistrzów, w serwisach społecznościowych można było zobaczyć porównanie zmian koszulek Schalke Gelsenkirchen i mistrza Serbii. Na początku 2022 r., jeszcze przed początkiem wojny Rosji z Ukrainą, oba kluby reklamowały Gazprom. Kilka dni po inwazji, Niemcy z Zagłębia Ruhry zakleili jednak rosyjskie logo na koszulkach napisem „Schalke 04”. Trzy i pół roku później, latem 2025 r., Gazprom nadal promuje się za to na koszulkach klubu z Belgradu. 

Bliskie relacje Serbii i Rosji, które za sprawą prezydenta Aleksandara Vučicia mają odzwierciedlenie w sytuacji „Czerwonej Gwiazdy”, to nic nowego. A jednak widok rosyjskiego logotypu podczas meczu w Poznaniu był dość dojmujący. Jeszcze bardziej ponuro może być w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, jeśli Crvena Zvezda zmierzy się w niej z Dynamem Kijów (mistrz Ukrainy musi wyeliminować cypryjski Pafos FC, pierwszy mecz w Lublinie przegrał 0:1). Choć rosyjskie zespoły są wciąż wykluczone przez FIFA i UEFA, europejska federacja przeniosła organizację finału Ligi Mistrzów z Sankt Petersburga do Paryża i zerwała swoją umowę z Gazpromem (z rosyjskimi sponsorami rozstały się też pozostałe zachodnie kluby), to wpływy Rosjan w Belgradzie mają się całkiem dobrze.

Czytaj więcej

Serbia: demonstracje rozpełzają się po kraju

Crvena Zvezda w bliskich relacjach z Rosją 

Kilka miesięcy po inwazji, Crvena Zvezda nie tylko nie zerwała kontraktu z Gazpromem, ale jeszcze go przedłużyła, na lepszych dla siebie warunkach. Nowa umowa zagwarantowała mistrzom Serbii pięć zamiast czterech milionów euro rocznie. Dyrektor generalny klubu Nikola Terzić na konferencji prasowej latem 2022 roku mówił: – Jesteśmy dumni z utrzymywania kontaktów z naszymi braćmi z Rosji. To, co dzieje się w Europie, to jakaś antyrosyjska histeria. 

Kontakty klubu z Belgradu z „braćmi z Rosji” doprowadziły też do rozegrania kilku meczów towarzyskich z Zenitem Sankt Petersburg, też wspieranym przez Gazprom. W Soczi, na początku lipca 2022 r., spotkanie oglądało ponad 30 tys. kibiców, na stadionie można było zobaczyć flagi Rosji i Serbii oraz hasła „Rosjanie i Serbowie na zawsze braćmi”. Z kolei gdy w marcu 2024 r. Zenit wystąpił w gościnnych progach w Belgradzie, fani na trybunach ułożyli race w kształcie litery–symbolu inwazji na Ukrainę. 

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rosyjskie miliony w Budapeszcie. Gazprom ma zostać sponsorem słynnego węgierskiego klubu

Dyrektor Terzić przy przedłużaniu umowy z Gazpromem (pierwsza została podpisana jeszcze w 2010 r.) podkreślał, że Crvena Zvezda postępuje „w zgodzie z polityką prowadzoną przez Serbię”. Trudno, by było inaczej, skoro w klubie jest on namiestnikiem prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia (a przy tym jego dobrym kolegą). Vučić to od dzieciństwa wielki kibic Zvezdy, od czasu dojścia do władzy przekierowuje do klubu pieniądze z państwowych spółek (środki z Gazpromu to tylko ułamek potężnego budżetu). W Serbii nikt nie ma wątpliwości, że krajową ligę za kadencji Vučicia może wygrywać tylko Crvena Zvezda i tak też się dzieje. Osiem ostatnich mistrzostw kraju zostało zdobyte przez nią.

Sukcesy w Europie już tylko wspomnieniem

W europejskich pucharach wpływy prezydenta się jednak kończą. W Lidze Mistrzów mistrzowie Serbii przegrali ostatnio sześć z ośmiu meczów (sezon 2024/2025) oraz pięć z sześciu (2023/2024 i 2019/2020). Na dodatek, w sezonie 2018/2019 zespół z Belgradu został posądzony o ustawienie meczu z Paris Saint-Germain. 3 października 2018 r. paryżanie wygrali aż 6:1, a UEFA zaalarmowała francuskie władze o podejrzanych zakładach bukmacherskich. Jeden z działaczy Crvenej Zvezdy, razem ze wspólnikami, miał postawić na porażkę serbskiego zespołu różnicą pięciu goli. Śledztwo francuskich służb nie zostało jednak zakończone postawieniem oficjalnych zarzutów. Crvena Zvezda i PSG oświadczyły, że nie miały ze sprawą nic wspólnego i zadeklarowały pełną współpracę z organami ścigania.

A gdy w 1991 roku, jeszcze przed rozpadem Jugosławii, Crvena Zvezda pierwszy i jedyny raz w historii wygrywała Puchar Europy Mistrzów Krajowych, w finale w Bari pokonała właśnie rywala z Francji, Olympique Marsylia (0:0 i 5:3 w rzutach karnych). W samym Belgradzie do niesamowitej euforii doszło też po dramatycznym półfinale z Bayernem Monachium, w którym „Czerwona Gwiazda” wywalczyła awans w ostatniej minucie po golu Klausa Augenthalera do własnej bramki. Jonathan Wilson, dziennikarz i autor wielu książek o historii piłki nożnej (m.in. „Behind the Curtain”, w której poświęca rozdziały zarówno Polsce, jak i krajom byłej Jugosławii), tak opisywał ostatnio tę euforię w podcaście „It Was What It Was”: „To jeden z najbardziej niesamowitych meczów, jakie można zobaczyć. Po końcowym gwizdku na murawę wbiegają pierwsi kibice w tych strasznie niemodnych jeansach. Potem robi się ich kilkuset. I nagle zdajesz sobie sprawę, że całe boisko jest pełne ludzi. Są tam nastolatkowie, są ludzie w średnim wieku, są starsi ludzie. I widzisz ten wylew emocji. Ktoś jest na ramionach swojego kumpla. Ktoś łapie balony, które nie wiadomo skąd się wzięły. Kamera telewizyjna wyłapuje dość pulchnego, łysego mężczyznę, który klęczy i całuje trawę, nie może przestać. Ci wszyscy ludzie wyglądali, jakby nawet nie do końca rozumieli, co się właśnie dzieje”.

Czytaj więcej

Polacy muszą ratować niemieckie kluby. Miał być wielki rozwój, jest rozczarowanie i ostalgia

Obietnica Arnautovicia dla Mihajlovicia

Jednym z zawodników tamtej Crvenej Zvezdy był Serb Siniša Mihajlović. Słynny wykonawca rzutów wolnych i późniejszy trener wielu włoskich klubów zmarł 16 grudnia 2022 r. z powodu białaczki. Gdy tego lata do klubu z Belgradu z Interu Mediolan przeszedł Austriak Marko Arnautović, w emocjonalnym wystąpieniu przekonywał, że obiecał przejście do Zvezdy właśnie chorującemu Mihajloviciowi, który prowadził go w Sampdorii Genua. – Obiecałem Sinišy, że przyjdę do Zvezdy. (...) Tak chciał on, tak chciał Bóg i ja chciałem spełnić to jego życzenie. To było też moje marzenie i teraz jestem tutaj i dam z siebie wszystko”.

Reklama
Reklama

Mecz Crvena Zvezda Belgrad – Lech Poznań w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów we wtorek o godz. 21, transmisja w TVP. W pierwszym meczu Lech przegrał 1:3. 

Przed pierwszym meczem Lecha Poznań z Crveną Zvezdą Belgrad w eliminacjach Ligi Mistrzów, w serwisach społecznościowych można było zobaczyć porównanie zmian koszulek Schalke Gelsenkirchen i mistrza Serbii. Na początku 2022 r., jeszcze przed początkiem wojny Rosji z Ukrainą, oba kluby reklamowały Gazprom. Kilka dni po inwazji, Niemcy z Zagłębia Ruhry zakleili jednak rosyjskie logo na koszulkach napisem „Schalke 04”. Trzy i pół roku później, latem 2025 r., Gazprom nadal promuje się za to na koszulkach klubu z Belgradu. 

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Piłka nożna
Jerzy Brzęczek selekcjonerem reprezentacji do lat 21. Zaskakujący ruch PZPN
Piłka nożna
UEFA wykluczyła Rosjan z rozgrywek. Ale im płaci. A Ukraińcom odmawia
Piłka nożna
Ważna wygrana Jagiellonii w Danii. Ile polskich klubów zagra w Lidze Konferencji?
Piłka nożna
Legia na Cyprze daleko od awansu, Jan Ziółkowski blisko Romy za 6 mln euro
Piłka nożna
Marzenia Lecha o Lidze Mistrzów odległe jak gwiazdy. Mistrz Serbii wygrał w Poznaniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama