Brazylijczyk grał tak, jakby wziął sobie za punkt honoru udowodnienie, że to on, a nie zatrudniany przez Manchester City, a obecnie kontuzjowany Rodrigo, zasłużył na Złotą Piłkę. Sędzia Clement Turpin zaczął mecz, a Vinicius krzyknął: „Pierwszy wszystko!" i zaczął tańczyć.
Najpierw nieznaczny spalony uratował Manchester przed rzutem karnym, bo Ederson faulował Brazylijczyka. Minęło kilka minut i to po jego podaniu sam przed golkiperem stanął Kylian Mbappe, ale nie trafił. Parę chwil później Vinicius wymienił piłkę z Ferlandem Mendym, którego strzał do opuszczonej już przed Edersona bramki zablokował obrońca. Mało? Była 25. minuta, kiedy przyjął Vinicius piłkę, wpadł w pole karne i huknął w poprzeczkę. A wtedy Real musiał już odrabiać straty.