Mecz w Poznaniu jest jedną z ostatnich nadziei, by wyścig o mistrzostwo Polski zaczął się na nowo, a zawodnicy Henninga Berga nie poczuli się zwycięzcami już pod koniec marca.

Po tym spotkaniu legionistów czeka w ostatnich pięciu kolejkach sezonu zasadniczego (zanim liga zostanie podzielona na grupy, a punkty o połowę obcięte) właściwie tylko jeden trudny mecz – z Lechią w Gdańsku. W pozostałe weekendy Legia podejmie Piasta, Zawiszę i Pogoń oraz pojedzie do Chorzowa.

Jeśli ekipa Berga okaże się w niedzielę lepsza od poznaniaków, jej przewaga nad Lechem wzrośnie do dziewięciu punktów (po podziale będzie to pięć) i emocje w grze o mistrzostwo Polski staną się śladowe.

Biletów na stadion miejski w Poznaniu nie ma już od kilkunastu dni. Szefowie Lecha postanowili jeszcze podgrzać atmosferę i w tygodniu poprzedzającym mecz hucznie rozpoczęli świętowanie przypadającej wczoraj... 93. rocznicy założenia klubu. W niedzielę zawodnicy Macieja Skorży wybiegną na murawę w rocznicowych koszulkach– z liczbą 93 umieszczoną pod herbem.

Kibice Legii zadają sobie pytanie, jak do tego meczu podejdzie norweski trener obrońców tytułu. W spotkaniu z Wisłą wydawało się, że Berg zlekceważył przeciwnika. Świadczyło o tym np. wystawienie w pierwszym składzie Marka Saganowskiego, który na bramkę w lidze czeka od sierpnia zeszłego roku. Ciekawe, czy po tym jak na głowę Berga posypały się pierwsze od pół roku gromy, Norweg ulegnie presji, czy dalej będzie trzymał się swojej koncepcji.

Najwięcej na wyniszczającej walce w Poznaniu mogą skorzystać Jagiellonia i Śląsk. Zawodnicy Michała Probierza w niedzielę zagrają na wyjeździe z Podbeskidziem, a Tadeusza Pawłowskiego już dziś jadą do Łęcznej.

Inną atrakcją weekendu są derby Krakowa. Wisła na swoim stadionie zagra z Cracovią. Oby na futbolu się skończyło.