Przypominam sobie pana słowa z pierwszej konferencji prasowej, że prezes Cezary Kulesza wyznaczył kolejną ofiarę...
Od razu mówimy o tym, że zostanę spalony na stosie i o ofiarach? Nie ma na początek nic milszego?
Może być. Dawno żaden selekcjoner nie cieszył się takim poparciem społecznym na początku kadencji. Też pan tak uważa?
Zdaję sobie sprawę, że trwa miesiąc miodowy, ale jestem zbyt doświadczonym trenerem, żeby nie wiedzieć, jak to wszystko funkcjonuje i jak szybko może się zmienić. To jest miłe, że czuję wsparcie ludzi, którzy życzą dobrze mi i reprezentacji. Wszyscy jednak w tym zawodzie bronimy się wynikami, więc będę pracował na to, by i wyniki, i gra były satysfakcjonujące. Póki co, wszystko wygląda dzisiaj dobrze, widzę ogromne zaangażowanie całego sztabu. Mamy szansę napisać historię polskiego futbolu.
Czytaj więcej
Prezes PZPN Cezary Kulesza znalazł w końcu selekcjonera. Reprezentację poprowadzić ma Jan Urban....
Kibice na stadionach ciągle pana pozdrawiają?
Wszędzie jestem życzliwie przyjmowany, nie mam wrogów. Pracowałem w różnych zespołach, w różnych miastach i zawsze miałem dobry kontakt z kibicami. To potwierdza się też teraz, kiedy jeżdżę po Polsce.
Więcej czasu spędza pan obecnie za granicą, czy w naszym kraju?
Trochę częściej jestem w Polsce niż za granicą. Z racji tego, gdzie mieszkam, często wpadam na mecze Cracovii, chociaż tam nie gra wielu Polaków. Taki jest jednak futbol. Oglądam polską ekstraklasę, bo wiem, że jest tu wielu piłkarzy kandydujących do gry w reprezentacji. Będziemy ich obserwować razem ze sztabem i zadecydujemy, czy już nadszedł moment, żeby wysłać powołanie. Podróże po Europie jeszcze nie były tak intensywne, bo ligi w wielu krajach jeszcze nie zaczęły grać albo dopiero wystartowały. Przed wysłaniem powołań będziemy mieli dwie kolejki, żeby zobaczyć na żywo, w jakiej formie są nasi piłkarze.