Na Łazienkowską wrócił doping, więc atmosfera na trybunach – mimo zamkniętej przez europejską federację (UEFA) Żylety – była jak za najlepszych czasów.
Wsparcie kibiców na pewno piłkarzom Legii dodało skrzydeł, bo ruszyli do ataku od pierwszych minut. Po 2:2 w Ostrawie potrzebowali do awansu zwycięstwa, ale to goście po kwadransie wyszli na prowadzenie. Wykorzystali już pierwszą dobrą okazję i po rozegraniu rzutu wolnego do bramki trafił Erik Prekop.
Liga Europy. Kto kolejnym rywalem Legii?
Czas płynął, a Legia biła głową w mur. Nadzieję wlał gol Jeana-Pierre'a Nsame w 54. minucie, ale akcję na wagę awansu przeprowadził Ryoya Morishita. Po indywidualnym rajdzie strzelił w kierunku pustej bramki, a próbujący jeszcze wybić piłkę obrońca Banika kopnął tak niefortunnie, że ta wpadła do siatki.
Legia miała w czwartek mnóstwo szczęścia, bo w ostatniej minucie rywale dostali rzut karny po faulu Pawła Wszołka, ale jedenastkę zmarnował David Buchta (piłka po jego strzale otarła się o słupek i wyszła poza boisko).