Reklama

Arsenal chce być w końcu mistrzem Anglii. Wydał już ponad 200 mln euro na transfery

Arsenal ma dość patrzenia na sukcesy rywali, więc wydał już na nowych piłkarzy ponad 200 mln euro. Wszystko po to, by wreszcie zostać mistrzem Anglii.

Publikacja: 28.07.2025 05:06

Arsenal chce być w końcu mistrzem Anglii. Wydał już ponad 200 mln euro na transfery

Foto: REUTERS/Caroline Chia

Trzy ostatnie sezony w Premier League drużyna z Londynu kończyła na drugim miejscu, ale za każdym razem towarzyszył temu ogromny niedosyt. Bo jak tu się cieszyć, gdy licznik bije, a od ostatniego tytułu minęły już dwie dekady.

Przez lata rozczarowań Arsenal nauczył się, że tylko biorąc udział w wyścigu zbrojeń, można rzucić wyzwanie takim rywalom jak Manchester City, Liverpool czy Chelsea.

Kim jest Martin Zubimendi?

Klub z Manchesteru jest jak na swoje możliwości na razie oszczędny, bo na zakupy przeznaczył dotąd niecałe 150 mln euro. Ale już broniący tytułu Liverpool zainwestował latem we wzmocnienia dwa razy więcej. A Chelsea, która po wygraniu klubowego mundialu chce wrócić również na tron w Anglii, na nowych piłkarzy wydała ponad 200 mln.

Czytaj więcej

Chelsea wygrała klubowe mistrzostwa świata, ale się nie zatrzymuje. Na transfery wydała już fortunę

Arsenal dotrzymuje kroku sąsiadom z Londynu, bo przekroczył już granicę 200 mln – najwięcej w jednym oknie transferowym za kadencji Mikela Artety. Większość z tych pieniędzy poszła na Martina Zubimendiego z Realu Sociedad San Sebastián (70 mln) i Viktora Gyokeresa ze Sportingu Lizbona (65 mln).

Reklama
Reklama

Pierwszy wzmocni środek pola. W ostatnim czasie stał się kluczowym zawodnikiem reprezentacji Hiszpanii, która przed rokiem zdobyła mistrzostwo Europy. Do Londynu mógł trafić już zeszłego lata, propozycję złożył mu także Liverpool, ale uznał, że nie jest jeszcze gotowy, by opuścić Kraj Basków.

– Chciałem trafić do miejsca, w którym będę mógł pracować z dobrym trenerem. Myślę, że go znalazłem. Przez kilka dni, które spędziłem w Londynie, obserwowałem, jak Mikel Arteta skrupulatnie podchodzi do każdego aspektu gry. Nie wiem, co widział we mnie, ale ja widziałem w nim jednego z najlepszych trenerów w Europie – zaznacza Zubimendi.

Kim jest Viktor Gyokeres?

Na brak ofert nie narzekał też Gyokeres. Szwedzki napastnik był gwiazdą Sportingu Lizbona, w ubiegłym sezonie zdobył 54 bramki w 52 meczach. Starało się o niego pół Europy. Przyznaje, że zapragnął dołączyć do Arsenalu po tym, jak Kanonierzy udzielili w Lidze Mistrzów lekcji Sportingowi, wygrywając 5:1.

– Po prostu poczułem, że to odpowiedni klub dla mnie – tłumaczy Gyokeres, który błysnął w Champions League, strzelając hat-tricka Manchesterowi City (4:1).

Do Anglii wraca po dwóch latach. Grał w Brighton i Coventry, był wypożyczony do Swansea, ale debiut w Premier League dopiero przed nim.

Reklama
Reklama

– Był bardzo zdeterminowany, by osiągnąć sukces. Gdybyście mnie zapytali, czy widziałem go wtedy takiego, jakim jest teraz, prawdopodobnie odpowiedziałbym, że nie. Ale to nie miało nic wspólnego z postawą chłopaka, jego etyką pracy. Piłka była dla niego całym życiem – opowiada „Guardianowi” były trener Brighton Chris Hughton.

– Viktor ma tak wiele zalet. Jest szybki i silny, ma niesamowite statystyki strzeleckie na poziomie klubowym i międzynarodowym. Inteligentnie porusza się w polu karnym, co sprawia, że stanowi stałe zagrożenie dla rywala – chwali swojego nowego zawodnika Arteta.

Dlaczego Arsenal potrzebuje napastnika?

W Londynie rozważali też sprowadzenie Olliego Watkinsa z Aston Villi, Benjamina Sesko z RB Lipsk i Alexandra Isaka z Newcastle. Trudno się dziwić, że pozyskanie skutecznego napastnika było tak ważne dla Kanonierów, skoro ostatnim, który zdobył co najmniej 20 bramek w sezonie, był Pierre-Emerick Aubameyang (2019/2020). Jak zauważa BBC, Arsenal strzelił ostatnio w Premier League o 22 gole mniej niż sezon wcześniej. To przełożyło się na straty punktowe.

Czytaj więcej

Krezusi ruszyli na zakupy. Liverpool królem polowania

W Portugalii 27-letni Gyokeres był maszyną do zdobywania bramek, ale nigdy nie grał w jednej z pięciu czołowych lig Europy. Pytanie, jak poradzi sobie w tej uznawanej za najsilniejszą. Skacze na głęboką wodę, ale w Londynie wierzą, że nie utonie. Niektórzy już porównują go do legendy Arsenalu Thierry'ego Henry'ego. Nie tylko ze względu na ten sam numer na koszulce (14).

Na pewno nie brakuje mu pewności siebie. – Jestem przekonany, że to, co udało mi się osiągnąć w Sportingu, mogę osiągnąć wszędzie. Siedzę przy tym samym stole co Kane, Lewandowski czy Haaland – mówił w rozmowie z „L'Equipe”.

Reklama
Reklama

Czy Arsenal znalazł ostatni brakujący element, który pomoże mu wreszcie zdobyć mistrzostwo Anglii? Zobaczymy już niedługo. Premier League wraca 15 sierpnia.

Trzy ostatnie sezony w Premier League drużyna z Londynu kończyła na drugim miejscu, ale za każdym razem towarzyszył temu ogromny niedosyt. Bo jak tu się cieszyć, gdy licznik bije, a od ostatniego tytułu minęły już dwie dekady.

Przez lata rozczarowań Arsenal nauczył się, że tylko biorąc udział w wyścigu zbrojeń, można rzucić wyzwanie takim rywalom jak Manchester City, Liverpool czy Chelsea.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Piłka nożna
Udany wieczór w Europie. Dwa zwycięstwa i remis polskich pucharowiczów
Piłka nożna
Siedem goli Lecha z mistrzem Islandii. Pierwszy krok w stronę Ligi Mistrzów
Piłka nożna
Barcelona tęskni za domem. Kiedy Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski zagrają na Camp Nou?
Piłka nożna
Losowanie europejskich pucharów. Serbska przeszkoda na drodze Lecha
Piłka nożna
Ruszyła PKO BP Ekstraklasa. Piłkarze Lecha i Jagiellonii wpadli w poślizg
Reklama
Reklama