Spośród polskich pucharowiczów najtrudniejsze zadanie miała Legia. W Ostrawie dwukrotnie przegrywała, ale rzutem na taśmę zdołała wyrównać po golu wprowadzonego z ławki Jeana-Pierre'a Nsame. Kameruński napastnik wszedł z ławki i w 88. minucie wepchnął piłkę głową do bramki (wcześniej trafił Bartosz Kapustka).
Legia miała też trochę szczęścia. Przed utratą gola ratował ją słupek i poprzeczka. Po raz pierwszy w tym sezonie nie odniosła zwycięstwa, ale ten remis daje nadzieję przed rewanżem.
Banik Ostrawa – Legia. Dlaczego trener Edward Iordanescu był niezadowolony?
– Według mnie był to nasz najlepszy mecz w ofensywie. Tworzyliśmy okazje, często zmienialiśmy strony, mieliśmy dużo podań w pole karne. Z tego możemy być zadowoleni, ale nie z wyniku. Chcieliśmy wygrać. Nie zachowaliśmy zimnej krwi. Mieliśmy doskonałą sytuację pod koniec pierwszej połowy, której nie zdołaliśmy wykorzystać. Szczególnie w Europie takie okazje muszą kończyć się naszymi golami. Druga rzecz, której nie akceptuję, to naiwność. Kontrolowaliśmy spotkanie, a mogliśmy przegrać – mówił trener Legii Edward Iordanescu.
Czytaj więcej
Legii Warszawa przywrócić blask spróbuje 46-letni Rumun Edward Iordanescu, najstarszy syn Anghela...
Rzutem na taśmę bramkę zdobyła też Jagiellonia i była to bramka na wagę zwycięstwa. W doliczonym czasie meczu w Serbii trafił niezawodny Afimico Pululu. Król strzelców ubiegłorocznej Ligi Konferencji zaczął spotkanie na ławce, co tylko podsyciło spekulacje, że wkrótce może odejść. W ataku zagrał Dimitris Rallis. Kupiony latem Grek spłacił kredyt zaufania, bo już w dziewiątej minucie dał Jagiellonii prowadzenie.