Korespondencja z Paryża
Czuliśmy, że to może być najpiękniejszy dzień igrzysk. Mogłoby się wprawdzie wydawać, że szaleńczy pęd po 15-metrowej ścianie o 5-stopniowym odchyleniu, gdzie zwycięzców od przegranych dzieli ułamek sekundy, to konkurencja skazana na pewną nieprzewidywalność, ale dla najlepszych jest niemal jak lekkoatletyczny sprint — tyle że w górę - a perfekcjonizm eliminuje przypadkowość.
Mirosław już w eliminacjach dwukrotnie — po raz 9. i 10. w karierze - poprawiła własny rekord świata (6.21, 6.06), a Kałucka miała trzeci czas. Te wyniki decydowały o rozstawieniu, więc wyjaśniło się, że jeśli wygrają ćwierćfinały - a nigdy wcześniej z tymi rywalkami nie przegrały - czeka je polski pojedynek. Mirosław była szybsza od Leslie Adriany Romero Perez, a Kałucka wyprzedziła Yafei Zhou.
Czytaj więcej
Anita Włodarczyk zajęła czwarte miejsce w konkursie młociarek na igrzyskach w Paryżu. Polce do zdobycia medalu zabrakło pięciu centymetrów. To było jej pożegnanie z igrzyskami olimpijskimi. Wygrała Kanadyjka Camryn Rogers.
Walka o finał stała się więc sprawą wewnętrzną. 30-letnia Mirosław pokonała 22-letnią Kałucką w 14 z 16 dotychczasowych pojedynków, a teraz zrobiła to ponownie. Wszystko rozgrywało się błyskawicznie i nie chodzi tu jedynie o czas, w jakim się wspinają. Ćwierćfinał od finału dzieliło 25 minut. Najpierw Kałucka była szybsza od Raijah Sallsabillah, a później Mirosław od Lijuan Deng.
Każda zafundowała sobie oraz kibicom trzy bomby adrenaliny i trudno się dziwić, że obie sukces podlały łzami. Mirosław po starcie mówiła, że dzień wcześniej w pokoju misji olimpijskiej wzięła krówkę i pod papierkiem znalazła cytat z Ireny Szewińskiej: „Medal zostaje do końca życia, a rekordy i tak ktoś wcześniej czy później pobija”. Ona mistrzynią olimpijską będzie już zawsze.