Korespondencja z Kataru
Słońce wisi na niebie jak żarówka, ale zakaz pracy w porze największego skwaru obowiązywał tylko do połowy września. Poza tym czas ucieka, więc grupka ciemnoskórych mężczyzn w odblaskowych kamizelkach przybija gwoździami rozwinięte rolki sztucznej trawy. Strefa kibica po drugiej stronie parku lada dzień wypełni się ludźmi.
Katarczycy do organizacji mistrzostw świata szykowali się od 12 lat. Są prawie gotowi, Dauha oraz jej przedmieścia coraz mniej przypominają plac budowy, choć wciąż słychać odgłosy kucia i wiercenia.
Czytaj więcej
Brąz mundialu w Rosji to największe osiągnięcie złotego belgijskiego pokolenia, które staje przed ostatnią szansą na spektakularny sukces.
Mundial pachnie świeżą farbą. Gospodarze meblują pokoje mniej obleganych hoteli, położonych poza biznesowym centrum miasta. Podobno przyjechało już kilku dziennikarzy z Meksyku, są Duńczycy, ale strefy dla mediów świecą jeszcze pustkami. Drybling w przedziale metra ćwiczy małolat w argentyńskim stroju, a na schodach życzliwie zagaduje wystrojony w koszulkę reprezentacji Brazylii nauczyciel z RPA, któremu udało się kupić bilety na cztery mecze.