22-letni Szymański był faworytem i ciężar presji dźwignął. Wygrał wszystkie biegi – eliminacyjny, półfinałowy i finałowy – za każdym razem pokonując dystans szybciej. Może gdyby w pędzie po złoto nie uderzył o ostatni płotek, wyrównałby albo poprawił własny rekord Polski (7.39). Wygrał z czasem 7.41, przed Francuzami Wilhemem Belocianem (7.45) i Justem Kwaou-Matheyem (7.50).
Złoto nie musi być dla niego szczytem sezonu zimowego, bo już miesiąc temu nasz płotkarz zapewniał na łamach „Rz”, że na halowych mistrzostwach świata – odbędą się za dwa tygodnie w Nankinie – chce powalczyć o tytuł z rekordzistą globu, Amerykaninem Grantem Hollowayem.
Czytaj więcej
– Nic mnie już nie cieszy i nie wiem, po co to robię. Wszystko mnie przerasta. Nie kocham już biegania – mówi „Rz” sprinterka Ewa Swoboda i podkreśla, że nie jest to tylko emocja dnia, ale nie do końca trzeba jej wierzyć.
– Wiem, że już w tym roku mogę zdobyć dwa złota – zapowiadał Szymański i po tym, co pokazuje, trudno mu nie wierzyć. Postępy robi błyskawiczne. Dwa lata temu na halowych mistrzostwach w Stambule był drugi z czasem 7.56. Teraz zdobył swój drugi medal w seniorskiej karierze.
Jest wychowankiem byłego oszczepnika Bernarda Wernera, ale dwa lata temu dołączył w Łodzi do grupy płotkarzy Mikołaja Justyńskiego. Impulsem do rozwoju okazała się zarówno zmiana szkoleniowca, jak i wewnętrzna rywalizacja z Damianem Czykierem, który w Apeldoorn odpadł w eliminacjach. Dziewiąty był trzeci z naszych płotkarzy, Krzysztof Kiljan.