Ewa Swoboda zgubiła radość. „Nic mnie nie cieszy, biegania już nie kocham”

– Nic mnie już nie cieszy i nie wiem, po co to robię. Wszystko mnie przerasta. Nie kocham już biegania – mówi „Rz” sprinterka Ewa Swoboda i podkreśla, że nie jest to tylko emocja dnia, ale nie do końca trzeba jej wierzyć.

Publikacja: 10.02.2025 11:17

Ewa Swoboda będzie wśród uczestników tegorocznego Memoriału Kamili Skolimowskiej

Ewa Swoboda

Ewa Swoboda będzie wśród uczestników tegorocznego Memoriału Kamili Skolimowskiej

Foto: Paweł Skraba

27-latka zaczęła zimę od występów solidnych, choć niesatysfakcjonujących. 7.09 i 7.11 w Ostrawie oraz 7.16 i 7.13 w Łodzi to wyniki na poziomie światowym, bo tylko trzy kobiety – Jacious Sears (7.02), Patrizia van der Weken (7.07), Zanyab Dosso (7.08) – biegały w tym roku szybciej, ale sama Swoboda łamała już w karierze granicę siedmiu sekund. Trudno się więc dziwić, że ma apetyt na więcej i po występie w sobotnim Orlen Cup była niezadowolona.

Najlepsza polska sprinterka opowiedziała „Rz” o braku motywacji i podkreślała, że „biegania już nie kocha”. – Nic mnie już nie cieszy. Nie chce mi się trenować. Nie wiem, po co to robię. To nie jest tylko emocja dzisiejszego dnia. Przerasta mnie to. Mam nadzieję, że coś się wydarzy i znowu mi się to wszystko spodoba. A może muszę zacząć robić coś innego, na przykład zmienić konkurencję, chociażby na skok w dal – mówiła Swoboda.

Czytaj więcej

Kołsut: Niepoprawna, czasami wulgarna. Dlaczego Polska kocha Ewę Swobodę?

Jak Ewa Swoboda dojrzewała na oczach całej Polski

To nie pierwszy raz, kiedy 27-latką po nieudanym starcie targają emocje. Zawsze trzymała je na wierzchu. Nie miała łatwo, bo jej kariera rozpędzała się wraz z rozkwitem mediów społecznościowych. Stała się przez to jednym z pierwszych polskich sportowców, który zderzył się z internetowym hejtem w pełnej skali. Była łatwym celem: emocjonalna, czasem opryskliwa dziewczyna z tatuażami, której styl bycia wymyka się schematom.

Została rekordzistką i wicemistrzynią świata juniorów, ale wśród seniorek zaczęła przegrywać. Nie kryła, że zdarzało się jej opóźnić przygotowania do sezonu przez wakacje albo tatuaż, zdradziła się też ze słabością do fast foodów oraz napojów energetycznych. Potrzebowała czasu, żeby dojrzeć i uporządkować relację z życiem oraz sportem. Podobno „pozbyła się z otoczenia toksycznych ludzi” i na treningach „zaczęła wreszcie robić to, co trenerka każe”.

To, co robię na treningach, nigdy nie będzie zbliżone do tego, co na zawodach, bo w ich trakcie są fotokomórki, stres oraz ludzie, którzy źle się zachowują i nie znają się na sporcie. Tak nie powinno być

Ewa Swoboda

Jej dorastanie stało się domeną publiczną. Widzieliśmy, jak łzami oblewa sukcesy i porażki. Tych pierwszych z czasem było coraz więcej. Dziś jest już biegaczką utytułowaną. Swoboda to wicemistrzyni Europy (2024) i halowa wicemistrzyni świata (2024). Błyszczy przede wszystkim na dystansie 60 metrów, choć i na 100 metrów potrafiła zająć szóste miejsce podczas mistrzostw świata w Budapeszcie (2023). Jest podwójną rekordzistką Polski (6.98 i 10.94).

„Nie wiem, po co to robię”. Czy Ewa Swoboda zakończy karierę?

Wiele lat temu przekonywała Jacka Kurowskiego na łamach książki „Medal będzie mój”, że chce skończyć karierę, mając jeszcze „dwójkę z przodu”, więc igrzyska w Paryżu mogły być jej ostatnimi. Dziś ma już jednak inne punkty odniesienia, jak chociażby 37-letnia Shelly-Ann Fraser-Pryce. Kiedy zajęła na Stade de France dziewiąte miejsce, zapowiedziała: – Wiem, że jestem jeszcze młoda, że się da. Mam więc nadzieję, że dalej będę mogła się tym bawić.

Czytaj więcej

Orlen Cup. Jakub Szymański pobił rekord Polski i poczuł się mocarzem

Znając Swobodę, można mieć pewność, że to deklaracja, która pozostaje w mocy. Dziś wprawdzie mówi, że radości nie czuje i jej słowa nie są jedynie owocem frustracji po jedynym słabszym wieczorze, gdzie narzekała także na kibiców, którzy „źle się zachowują, są zbyt głośno i nie znają się na sporcie”. Wkrótce dodała jednak: – Znowu tak gadam, ale tak naprawdę nie jest tak źle. Pewnie kolejnego dnia wstanę i znów wszystko będzie w porządku.

Radość i motywację po trudzie przedsezonowych treningów może największa gwiazda lekkoatletycznej reprezentacji Polski będzie mogła na nowo odnaleźć tej zimy przy okazji dwóch wielkich imprez halowych: mistrzostw Europy (Apeldoorn, 6–9 marca) oraz mistrzostw świata (Nankin, 21–23 marca). Kibice w kraju wcześniej zobaczą ją w Toruniu przy okazji mityngu Copernicus Cup (16 lutego) oraz mistrzostw Polski (22–23 lutego).

27-latka zaczęła zimę od występów solidnych, choć niesatysfakcjonujących. 7.09 i 7.11 w Ostrawie oraz 7.16 i 7.13 w Łodzi to wyniki na poziomie światowym, bo tylko trzy kobiety – Jacious Sears (7.02), Patrizia van der Weken (7.07), Zanyab Dosso (7.08) – biegały w tym roku szybciej, ale sama Swoboda łamała już w karierze granicę siedmiu sekund. Trudno się więc dziwić, że ma apetyt na więcej i po występie w sobotnim Orlen Cup była niezadowolona.

Najlepsza polska sprinterka opowiedziała „Rz” o braku motywacji i podkreślała, że „biegania już nie kocha”. – Nic mnie już nie cieszy. Nie chce mi się trenować. Nie wiem, po co to robię. To nie jest tylko emocja dzisiejszego dnia. Przerasta mnie to. Mam nadzieję, że coś się wydarzy i znowu mi się to wszystko spodoba. A może muszę zacząć robić coś innego, na przykład zmienić konkurencję, chociażby na skok w dal – mówiła Swoboda.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Orlen Cup. Jakub Szymański pobił rekord Polski i poczuł się mocarzem
Lekkoatletyka
Być jak Grant Holloway. Polski płotkarz Jakub Szymański najszybszy na świecie
Lekkoatletyka
Orlen Cup nadzieją na rekordy. Polacy dużo chcą, ale niczego nie obiecują
Lekkoatletyka
Lekkoatletyczny gwiazdozbiór już w sobotę w Łodzi. Czas na ORLEN Cup 2025!
Lekkoatletyka
Copernicus Cup. Gwiazdy wystąpią w Toruniu