Czwartkowe skoki przywróciły nam nadzieję. Trochę zmieniła się pogoda, zaczęło mocno wiać, serię próbną z tego powodu odwołano, kwalifikacje opóźniono o pół godziny, ale nawet przy tych utrudnieniach Stoch skoczył pięknie 107 m (potem mówił do kamer o próbie lepszej niż stabilna), Kubacki 104 m, wyprzedzili ich tylko Stefan Kraft (106 m) i Ryoyu Kobayashi (108,5 w gorszym stylu od Austriaka).
Żyła bez trudu uzyskał 99 m i zajął 16. miejsce, Hula – 101,5 z wyższej belki, zakwalifikował się na 26. pozycji. W pierwszej dziesiątce znaleźli się Jewgienij Klimow, Michael Hayboeck, Richard Freitag i mistrz świata z dużej skoczni Markus Eisenbichler – piątkowa rywalizacja raczej nie wyłoni niespodziewanego zwycięzcy.
Czemu nie wychodziło na Bergisel – tego polscy skoczkowie już nie chcą analizować, chcą cieszyć się widoczną poprawą formy. Nie jest łatwo orzec, czemu lepiej skacze się im w Seefeld niż w Innsbrucku, ale wiadomo, że ma to związek w faktem, że Toni-Seelos-Olympiaschanze jest nietypowa, ma skrócony próg i przeprofilowany zeskok, raczej sprzyja skoczkom o mocnym odbiciu, a Polacy są dobrze przygotowani fizycznie.
Nie narzekają także na to, że każda próba wymaga podejścia na szczyt rozbiegu, za każdym razem trzeba pokonać 160 stopni. Kiedyś takie wspinaczki to była norma, teraz wyciągi, kolejki i windy działają właściwie wszędzie, tylko w Seefeld trzeba na chwilę powrócić do przeszłości. Polakom to podobno nie przeszkadza, dwa podejścia dziennie tylko ich hartują.
Piątkowy konkurs skoków zacznie się o 16. 00 (seria próbna godzinę wcześniej). To będzie przedostatnia rywalizacja na skoczni normalnej. Ostatnia to konkurs drużyn mieszanych, wedle cichych sugestii z Seefeld, wystartuje w nim najlepsza para: Stoch i Kubacki, ale na konkrety poczekamy do soboty, także do 16. 00