Można narzekać, że to święto tworzące trzydniowe korki nie tylko w Zakopanem, że hałas budzi świstaki, że biało-czerwony żywioł niekiedy przekracza granice wytrzymałości Krupówek, ale skoczkowie na pewno nie narzekają, gdy widzą w dole kilkadziesiąt tysięcy pełnych energii widzów.
Styczniowy festiwal skoków w Zakopanem od czasów wczesnego Małysza (czyli końca lat 90. ubiegłego wieku) przekształcił się w wydarzenie o wielu wymiarach, nie tylko sportowych. Wizytują Tatry głowy państwa – tradycja sięga odwiedzin prezydenta Ignacego Mościckiego podczas MŚ w 1939 roku. W czasach nam bliższych na zakopiańskiej trybunie honorowej pojawiał się Aleksander Kwaśniewski, by ogłosić start Zakopanego w wyścigu o igrzyska olimpijskie albo nacisnąć przycisk włączający nowe, elektryczne oświetlenie Wielkiej Krokwi (to wówczas padła fraza: „Teraz nacisnę guzik, nie wiem, co się stanie, ale nacisnę..."). Przybywali też na skoki Bronisław Komorowski i Andrzej Duda, który rozszerzył prezydenckie zainteresowanie także o pucharowe konkursy w Wiśle.