Skoki w Oslo udały się średnio, bo na żadnym z konkursów nie było publiczności. Ale poza tym kwalifikacje (jednocześnie piątkowy prolog turnieju Raw Air) i sobotni konkurs drużynowy odbyły się wedle planu. Niedzielny konkurs indywidualny na Holmenkollen, który miał zacząć się o 14.30, najpierw jury przełożyło na 16.30 i skróciło do jednej serii, potem przesuwało start co kwadrans jeszcze dwa razy, by w końcu odwołać rywalizację z powodu nadmiernego wiatru, mgły, deszczu oraz bajora, jakie powstało na środku zeskoku i nijak nie dało się go zasypać sztucznym śniegiem.
W efekcie liderów Raw Air wyłoniły trzy wcześniejsze serie (prolog i dwie z konkursu drużynowego). Ułamki punktów za Constantinem Schmidem są Marius Lindvik i Ziga Jelar. Najlepsi z Polaków to Kamil Stoch – siódmy (miał drugi wynik indywidualny w skokach drużynowych, wyraźnie odzyskał energię) oraz Piotr Żyła – dziewiąty.
Różnice w tabeli turniejowej są niewielkie, lider PŚ Stefan Kraft jest na czwartej pozycji, Ryoyu Kobayashi na szóstej. Przy odrobinie szczęścia wygrać może chyba każdy z pierwszej dziesiątki, chociaż aspekt sportowy skoków w Norwegii na razie przesłania zła pogoda i koronawirus.
Ciąg dalszy nastąpi w poniedziałek w Lillehammer. Istnieje szansa, że Raw Air będzie się składał z planowanych 16 serii, gdyż pierwszego dnia na skoczni Lysgardsbakken ma odbyć się późnym popołudniem konkurs zastępujący ten z Oslo (wedle wyników kwalifikacji z piątku), we wtorek zaś rozegrane zostaną zapewne kolejne kwalifikacje (prolog) i drugi konkurs indywidualny. Oznacza to, że w poniedziałek wystartowałaby polska piątka: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Maciej Kot i Jakub Wolny. Następnego dnia zaś siódemka, bo dołączyliby w prologu Aleksander Zniszczoł oraz Paweł Wąsek, który po niezłych startach w Pucharze Kontynentalnym otrzymał miejsce zwolnione tuż przed konkursami w Oslo przez pechowca Klemensa Murańkę (złamał kości nadgarstka tuż przed wyjazdem).
Ile serii Raw Air uda się ostatecznie rozegrać, nie wiadomo, tak samo jak trudno orzec, czy Puchar Świata będzie miał godne zakończenie, bo pogoda i ograniczenia udziału publiczności w imprezach w Lillehammer, Trondheim i Vikersund mogą być podobne jak na wzgórzu Holmenkollen.