To najmocniejsza deklaracja, jaka padła w sprawie przełożonej na przyszły rok imprezy. Mori sceptyczną prognozą podzielił się z widzami japońskiej telewizji NHK. To był wywiad pełen niepewności. Szef komitetu organizacyjnego mówił o poszukiwaniu leku i przyznał, że kluczowy dla losów igrzysk będzie rozwój prac nad szczepionką. – Organizacja imprezy jest uzależniona od tego, czy ludzkość pokona wirusa – przyznał.
Naukowcy obiecują, że przygotowanie i przetestowanie szczepionki to kwestia kilku miesięcy – może dziewięciu, może tylko sześciu. Jej wynalezienie nie rozwiąże jednak problemu Japończyków, tylko zrodzi kolejne pytanie: czy młodzi, wysportowani olimpijczycy faktycznie powinni być pierwszymi, którzy dostaną do niej dostęp? – Nawet jeśli odkryjemy lek, wątpliwe, aby w ciągu roku był on powszechnie dostępny na całym świecie – potwierdza profesor Katsunori Yanagihara z Uniwersytetu Nagasaki.
Pandemia, która na Starym Kontynencie wydaje się hamować, w Japonii nie ginie, choć jej ponowny rozkwit eksperci przewidywali dopiero na jesień. Dzienna liczba nowych zakażeń w kraju gospodarzu igrzysk przekracza już 600 przypadków, a połowę z nich w czwartek odnotowano w 14-milionowym Tokio. – To najgorszy wynik od początku pandemii – alarmują media i cytują gubernator Yuriko Koike, która mówi, że „wirusa trzeba zatrzymać za wszelką cenę".
Lekarze biją na alarm i ostrzegają, że nawet za rok impreza o rozmiarach igrzysk może rozpalić ognisko koronawirusa do niespotykanych wcześniej rozmiarów. Tego, że wydarzenia sportowe mają potencjał bomby biologicznej, dowiodły już wiosenne mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów Atalanta Bergamo – Valencia i Liverpool – Atletico Madryt. Nawet eksperci Światowej Organizacja Zdrowia (WHO) przyznali, że znacząco przyczyniły się one do rozprzestrzeniania koronawirusa.
Małe powody do szczęścia
– Wirus znajduje się pod kontrolą tylko dlatego, że powstrzymujemy napływ ludzi zza oceanu – mówi Agencji Reutera Daiichi Morii ze szpitala uniwersyteckiego w Osace. – Dużo mówi się o tym, jak kraj dobrze poradził sobie z pierwszą falą koronawirusa, niektórzy nazywają to „japońskim cudem". Bardzo mnie to martwi. Przerażające, że są ludzie uważający, iż Japonia jest niepokonana – dodaje Norio Sugaya ze Światowej Organizacji Zdrowia.