Zawodowy biegacz musi umieć zaprzyjaźnić się z bólem?
Jestem jedną z tych, które po starcie „umierają” najbardziej. Często potrzebuję dużo czasu, aby dojść do siebie, ale jednocześnie w trakcie biegu ból raczej mnie nie dotyczy. Rzadko mnie odcina. 400 metrów to trudny dystans, nie unikniemy wysokiego poziomu kwasu mlekowego.
Iga Baumgart-Witan mówiła kiedyś, że po takim wysiłku czuje, jakby ktoś wbijał w nią setki małych noży…
Ja na szczęście nie mam problemu z dużym bólem nóg, dotyka mnie raczej zmęczenie ogólnoustrojowe. Zdarza się, że wymiotuję. Jestem wyczerpana. Potrzebuję 20-30 minut, żeby poleżeć i dojść do siebie.
Czytaj więcej
Wychodzę na bieżnię szczęśliwa. Zawsze jestem wdzięczna za to, że mogę być na stadionie i startow...
Taka odporność to też element talentu?
Trudno powiedzieć, choć parę razy się nad tym zastanawiałam. Czymś, co mnie wyróżnia jest to, że potrafię się zajechać do takiego momentu, że wymiotuję. Nie wszyscy to potrafią. A ja nie boję się skrajnego zmęczenia. Umiem doprowadzić swój organizm do granicy.
To najważniejszy element, który panią wyróżnia?
Mam po prostu talent do biegania, zawsze wyróżniałam się na tle rówieśników. Później przychodzi jednak moment, gdy kluczowe stają się wytrwałość oraz ciężka praca. Jestem ponadto stuprocentową profesjonalistką, dbam o każdy szczegół: regenerację, prewencję, planowanie. Pamiętam o wszystkim, te detale zbierają się w całość.