Z tego artykułu się dowiesz:
- Jakie sukcesy odnieśli Polacy na paralekkoatletycznych mistrzostwach świata?
- Jakie wyzwania stawiają przed uczestnikami warunki atmosferyczne i infrastrukturalne w New Delhi?
- Dlaczego obecna edycja mistrzostw świata jest wyjątkowa dla polskiej reprezentacji?
Korespondencja z New Delhi
Najwięcej widzimy chyba uśmiechów przez łzy, te płynące ze szczęścia. Wielu polskich medalistów nie kryło za metą wzruszenia, głos łamał się także trenerom, asystentom, przewodnikom. Kiedy drugi złoty medal we frame runningu zdobywała na 60-tysięcznym stadionie Jawaharlala Nehru Magdalena Andruszkiewicz chyba jeszcze większe emocje, niż u niej, widzieliśmy u trenera Grzegorza Dorszyńskiego i taty Marka, który towarzyszył jej za metą i w strefie wywiadów.
Płakał na podium inny polski mistrz tej konkurencji Artur Krzyżek, a kiedy po złoty medal w rzucie maczugą sięgnęła Róża Kozakowska, wzruszyli się chyba wszyscy, bo Polka noc przed startem spędziła w szpitalu przez zatrucie pokarmowe. – Trener i lekarz do samego końca walczyli o to, żebym w ogóle wystartowała. Ja nawet nie umiem powiedzieć, co się działo, bo byłam nieprzytomna – mówi mistrzyni i wicemistrzyni paralimpijska z Tokio. Jej drogę do złota przez izbę przyjęć szeroko relacjonowały kolejnego dnia lokalne media.
Dlaczego Polacy odnoszą sukcesy w paralekkoatletyce?
Impreza w New Delhi to już dla reprezentacji Polski sukces. Trenerzy przed rozpoczęciem mistrzostw świata zakładali, że nasi kadrowicze przywiozą do kraju dwanaście medali, więc cel zrealizowali, choć na starty czekają jeszcze m.in. kulomiotka Renata Śliwińska czy specjalistka od skoku w dal Karolina Kucharczyk-Urbańska. To zwiastuje najlepsze mistrzostwa świata od 2017 r., gdy w Londynie zdobyliśmy 28 medali, ale tylko cztery złote. Teraz najcenniejszych krążków jest już siedem.