RZ: Czemu znów zmienia pan przepisy dotyczące rozgrywania kwalifikacji?
Walter Hofer: Nie wszyscy pamiętają, że kwalifikacje rozgrywamy w Pucharze Świata niemal od 15 lat. Na początku chodziło wyłącznie o to, by zredukować liczbę uczestników. Po latach – zwłaszcza widać to było w ubiegłym sezonie – kwalifikacje stały się atrakcyjne dla mediów, zaczęto je nawet transmitować w telewizji. Właściwie to media wykreowały nową formę rywalizacji, a my w związku z tym zaczęliśmy zadawać sobie pytanie, co zrobić, by ten fragment zawodów stał się jeszcze bardziej interesujący.
To dlaczego z kwalifikacji wyłączył pan dziesiątkę najlepszych w klasyfikacji pucharowej?
Postanowiliśmy wyłonić zwycięzcę prawdziwego, nie takiego z przypadku, stąd pomysł, by podzielić skoczków na grupę naprawdę walczącą o awans i tych, dla których skok kwalifikacyjny jest w zasadzie skokiem próbnym. Nie może być porównania między nimi. Dziesiątka wzięła się stąd, że chcieliśmy, by liczba tych pewnych była stała, wcześniej było ich 15, czasem 12 czy 13. Teraz będzie ich zawsze dziesięciu. Nie będą oceniani, publiczność dostanie tylko informację o osiągniętej odległości. Ma być jasne, kto walczy o wygraną, a także, nie ukrywajmy, o nagrodę.
A dlaczego postanowiono dać więcej szans tym, którzy polecieli daleko, ale upadli?