Ahonen został najlepszym skoczkiem w kronikach turnieju w stylu, który będzie długo pamiętany.
W sobotę wyprzedził Thomasa Morgensterna i Simona Ammana, dzień później, w konkursie znacznie bardziej zależnym od kaprysów wiatru też był pierwszy przed Andersem Bardalem i Morgensternem.
Z butnych zapowiedzi Gregora Schlierenzauera wyszło niewiele. Młody Austriak najlepszy skok wykonał w sobotnich kwalifikacjach. Osiągnął 145 m, o dwa więcej od rekordu skoczni, lecz ten rekord nie będzie mu zapisany, gdyż startował w grupie, której skoków nie oceniano. W niedzielę jednak zawiódł rodaków i zakończył zawody na 42. miejscu.
Fińscy trenerzy, nie tylko ten reprezentacyjny Tommi Nikunen, lecz także ci w obcych barwach – Mika Kojonkoski i Hannu Lepistoe – aż podskakiwali na trybunie, gdy widzieli skoki Ahonena. W pierwszym konkursie Fin dwa razy lądował blisko granicy 140 m, w drugim musiał najpierw pokonać silny wiatr w plecy (126 m w tych warunkach było rekordem świata), a potem, gdy wichura ucichła, pofrunął najdalej, aż 136 m.
Trener Austriaków Alexander Pointner do soboty nazywany przez lokalną prasę Aleksandrem Wielkim, w niedzielę trochę zmalał. Jego skoczkowie wciąż jako drużyna są niedościgli, lecz tylko Morgenstern potrafił zagrozić Ahonenowi. Lider Pucharu Świata walczył do końca z fińskim mistrzem, przegrywał z uśmiechem, gratulował chyba szczerze.