Czterdzieści lat po olimpijskim złocie Wojciecha Fortuny

Minęło czterdzieści lat od wielkiego skoku Wojciecha Fortuny w Sapporo. Po olimpijskie złoto i długie pasmo porażek życiowych. Legenda przetrwała w lepszym stanie niż mistrz

Aktualizacja: 10.02.2012 19:56 Publikacja: 10.02.2012 19:38

Wojciech Fortuna

Wojciech Fortuna

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Najpierw były szczególne okoliczności wyjazdu Fortuny na igrzyska. Dodatkowy konkurs przedolimpijski na Wielkiej Krokwi dla kadry skoczków, zwycięstwo rudego chłopaka z Zakopanego, kierowane do działaczy prośby trenerów Jana Gąsiorowskiego i Janusza Forteckiego. Dołączył chór dziennikarzy sportowych. Sprawdzian był w czwartek, wylot w poniedziałek. Władza uległa w niedzielę. Minister pobłogosławił rezerwowego, życząc mu "wszystkiego najlepszego i szczęśliwego powrotu". - Nawzajem - rzekł Wojtek, lat 19, elektryk samochodowy po zawodówce. Siostra Helena Warszawska dała grosik na szczęście tuż przed wyjazdem autokaru do stolicy i kazała zamienić na złoto.

Niewielu znało Fortunę wcześniej, był jednym z tych, którzy skakali na Krokwi, bo widzieli Staszka Marusarza. Ale olimpijską formę miał, bo trenerzy to byli fachowcy. O życiu po Sapporo mówił różnie, ale o swym skoku zawsze powtarzał: - Jakie szczęście? Jaki wiatr pod narty? Naprawdę byłem wtedy przygotowany i idealnie trafiłem z wybiciem.

11 lutego 1972 roku skoczył na Okurayamie jak nikt przed nim. Numer 29 na piersi, stylowa czarna czapeczka, 111 metrów niezwykłego lotu (telewizja japońska powtórzyła skok 85 razy), brawa bite samemu sobie i nota 130,4 - też takiej wcześniej nie widziano. Potem Marusarz napisał, że Wojtek ustał, bo wylądował po swojemu, na obie nogi, „chociaż je mu minimalnie rozwarło". Japoński tłum zawiedziony. Yukio Kasaya, mistrz ze średniej skoczni, za Polakiem. Potem była druga seria, której nikt nie chce zbyt dobrze pamiętać. Zaledwie 87,5 m, łączna nota 219,9 punktu i czekanie na to, co zrobią inni. Inni skakali jak znokautowani i chyba tu pomogło szczęście. Wszyscy zapamiętali, że drugi na podium Szwajcar Walter Steiner stracił 0,1 pkt, czyli prawie nic, ale warto było spojrzeć dalej: trzeci Rainer Schmidt (NRD) 219,3 pkt; czwarty Fin Tauno Kaeykhoe 219,2.

Ciąg dalszy jaki był, wszyscy wiedzieli. W Japonii hołdy, wywiady, uścisk dłoni cesarza Hirohito, bankiety, pokonany Kasaya z plecakiem alkoholu w pokoju hotelowym mistrza. No i słynne pokwitowanie 300 dolarów premii, z której Fortuna wziął tylko połowę, drugą zabrał podsuwający do podpisu papier wiceminister sportu.

W Polsce najpierw było „Sto lat" na lotnisku, potem w zawrotnym tempie: Złoty Krzyż Zasługi od ministra Włodzimierza Reczka, złoty medal „Za wybitne osiągnięcia sportowe", złota Doxa od ministra spraw wewnętrznych i złoty „Janek Krasicki" od sekretarza ZMS-u, choć mistrz do organizacji żadnej nie należał. Powitanie przez 25 tysięcy ludzi w Zakopanem. I jeszcze mistrzostwa Polski na Krokwi, które zmęczony sukcesem Fortuna wygrać jednak musiał, choć Stanisław Daniel-Gąsienica skakał dalej.

Fortuna nie umiał uciec od popularności. Jak miał to zrobić, gdy przejście Krupówek bez kielicha, częściej dwóch lub trzech, było niemożliwe. Siostra Warszawska spotykając go, mówiła: - Coś tu śmierdzi. Ty Wojtek jesteś pijany, albo ja? Ludzie przychodzili pod dom, zakłady pracy i domy wczasowe też chciały widzieć mistrza. Ulegał, jeździł ze Staszkiem Marusarzem, odbierał 500 złotych i wracał po obowiązkowym wieczornym bankiecie. Trenował coraz mniej, ale na mistrzostwa świata w Falun w 1974 roku jeszcze pojechał. - Nie myślałem już wtedy o żadnym wyniku. Zresztą noc przed mistrzostwami piłem i balowałem z jakimiś Szwedkami - mówił we wspomnieniach.

Ludzie mu bliscy bronili go. Trener Fortecki tłumaczył: - Fortuna nigdy alkoholikiem nie był. Inaczej, nie jeździłby przecież taksówką. W tym człowieku po prostu umarł entuzjazm do uprawiania sportu.

Wojciech Fortuna walczył potem z życiem na swój sposób, taki jaki podsuwały czasy: taksówka (do czasu złapania po pijanemu za kierownicą), handel walutami, kryształami, złotem, czym się dało, wszystko za krawędzią legalności. Siedem razy wszywany i zapijany esperal. Szybki ślub i szybki rozwód. Wyjazdy do USA, by Amerykanom sprzątać i malować domy. Powroty, znów bale, awantury, areszt, więzienie i wreszcie po latach burz, przystań w Gorczycy koło Augustowa.

Przypomniał o sobie, gdy w sierpniu 2011 roku miał startować w wyborach do Senatu z list SLD w województwie podlaskim. Zrezygnował, może dlatego, że rok wcześniej, też z listy SLD chciał się dostać do sejmiku województwa podlaskiego. Przegrał. Miesiąc temu nagle skrytykował Łukasza Kruczka i jego pracę z kadrą skoczków. - Kruczek plus Hula równa się bula - oznajmił.

Sport jest dla niego ważny, twierdzi, gdy ktoś zapyta. - Pomagam w organizowaniu imprez narciarskich na Suwalszczyźnie, konkretnie w zawodach o nazwie Międzynarodowe Biegi Narciarskie o Puchar Bieguna Zimna. Pomagam zbierać eksponaty do miejscowego muzeum sportu - mówi.

Napisał wspomnienia „Szczęście w powietrzu", wyszły w 2000 roku. Pisze: „Wiele osób zawiodłem, ale nie jestem alkoholikiem, cwaniakiem i przemytnikiem, żadnym niebieskim ptakiem. Ciągle żyję i nic mi nie trzeba". Czasami przyjeżdża do Zakopanego na zawody. Ma rentę olimpijską.

Najpierw były szczególne okoliczności wyjazdu Fortuny na igrzyska. Dodatkowy konkurs przedolimpijski na Wielkiej Krokwi dla kadry skoczków, zwycięstwo rudego chłopaka z Zakopanego, kierowane do działaczy prośby trenerów Jana Gąsiorowskiego i Janusza Forteckiego. Dołączył chór dziennikarzy sportowych. Sprawdzian był w czwartek, wylot w poniedziałek. Władza uległa w niedzielę. Minister pobłogosławił rezerwowego, życząc mu "wszystkiego najlepszego i szczęśliwego powrotu". - Nawzajem - rzekł Wojtek, lat 19, elektryk samochodowy po zawodówce. Siostra Helena Warszawska dała grosik na szczęście tuż przed wyjazdem autokaru do stolicy i kazała zamienić na złoto.

Pozostało 87% artykułu
szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu