Reprezentacyjna polska szóstka miała z woli trenerów dłuższą od innych, samochodowo-promową drogę do Laponii, ale sądząc po wynikach treningów i kwalifikacji, szkody żadnej w podróży nie odniosła.
Kubacki skoczył w kwalifkacjach najdalej – 135,5 m, styl tej próby też był bardzo dobry, więc Polak był znacząco lepszy od Niemca Karla Geigera i Norwega Halvora Egnera Graneruda (obaj po 132 m). Pierwszy lider PŚ, zwycięzca z Wisły Markus Eisenbichler był szósty, wyprzedził go jeszcze Yukiya Sato z Japonii i drugi Polak Piotr Żyła.
Kamil Stoch, zwycięzca pierwszych kwalifikacji w Wiśle zajął 10. pozycję, obaw o jego formę nie ma. Pozostała trójka z kadry Michala Doležala zdobyła solidne miejsca na granicy trzeciej i czwartej dziesiątki: Klemens Murańka (112,5 m) był 26., Paweł Wąsek (113,5) – 28., Andrzej Stękała (112,5 m) – 32. Trener mógł więc śmiało mówić, że plan został wykonany, tym bardziej, że liderzy kadry nieźle spisywali się także podczas treningów.
Przymiarka do dwóch konkursów indywidualnych na skoczni w Ruce/Kuusamo wypadła pomyślnie, także dlatego, że wiatr na skoczni Rukatunturi wiał w miarę mocno, ale dość regularnie w plecy skoczków, co oznaczało tylko konieczność podnoszenia belki.
Do Laponii przybyło 64 zawodników, przede wszystkim pojawili się na starcie nieobecni w Polsce gospodarze (wśród nich syn legendy, Janne Ahonena – Mico, który awansu jednak nie zdobył), także jeden Amerykanin, Andrew Urlaub. Z powodu wykrycia w ekipach osób zakażonych koronawirusem nie stawili się Rosjanie, drugi skład przysłali Austriacy.