Weekend ze skokami w Rasnovie skończył się już w sobotę, po porannym konkursie drużyn mieszanych, który dla jednych był wartościowym uzupełnieniem treningów na skoczni normalnej tuż przed mistrzostwami świata, dla innych promocją kobiecych skoków, rzadko oglądanych w telewizji.
Wygrana Norwegii w mocnym składzie nie była niespodzianką. Halvor Egner Granerud oraz Daniel Andre Tande plus Maren Lundby i Silje Opseth walczyli przede wszystkim z ekipą Słowenii, o trzecie miejsce rywalizowały Austria i Japonia – te kraje wystawiły niezłe drużyny, choć nie można powiedzieć, że na pewno najlepsze. Emocje trwały jednak do ostatniej serii, rywalizacja sprowadziła się nawet do finałowego pojedynku Graneruda z Zigą Jelarem (przed nim był norwesko-słoweński remis), ale wynik był raczej przesądzony, zgodnie z przewidywaniami lider PŚ pokonał słoweńskiego rywala zdecydowanie.
Polska wystartowała w składzie najsilniejszym, w kolejności: Anna Twardosz, Kamil Stoch, Kamila Karpiel i Dawid Kubacki. Celem było szóste miejsjce na dziewięć drużyn, wyszło siódme, bo pani Kamili nie udał się zbytnio drugi skok i Rosjanie okazali się mieć bardziej wyrównaną ekipę.
Doświadczenia zostały jednak zebrane, forma liderów polskiej drużyny męskiej niepokoju nie budzi, obaj: Stoch i Kubacki mówili o postępie, choć skromnie dodawali, iż wciąż jest co poprawiać. Prowadzona jak zawsze nieoficjalna klasyfikacja potwierdziła ten optymizm, najwyższą notę miał Granerud, potem Ryoyu Kobayashi i Stoch (jak dzień wcześniej, przed dyskwalifikacją Norwega), Kubacki był na 5. miejscu.
Zawody na Trambulinie Valea Cărbunării liczyły się do klasyfikacji Pucharu Narodów pań i panów, oznaczało to, że w klasyfikacji mężczyzn Norwegowie zdobyli 200 punktów (połowę zwykłej liczby), a Polacy za siódme miesjce 50 – te zyski nie zmieniły żadnej hierarchii.