Pięć lat temu mistrzem świata juniorów został Austriak Thomas Morgenstern. Dziś ma już na koncie dwa złote medale olimpijskie i Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata.
Rok po Morgensternie mistrzem świata juniorów był Polak Mateusz Rutkowski, który pokonał Austriaka. Rutkowski poszedł inną drogą niż „Morgi”. Roztrwonił swój talent koncertowo, tak samo jak koncertowo wygrał wtedy mistrzostwa świata. Na szczęście takich czarnych scenariuszy jest niewiele. Morgenstern to przecież jeden z wielu, którym się powiodło.
Wystarczy spojrzeć na listę tych, którzy wygrywali rywalizację juniorów. Są wśród nich Finowie Janne Ahonen i Janne Happonen, jest Austriak Wolfgang Loitzl i Czech Roman Koudelka, zwycięzca sprzed roku. Każdy z nich (może oprócz Koudelki) udowodnił, że najlepszych juniorów stać na wiele.
Modelowym przykładem jest rodak Morgensterna, 18-letni Gregor Schlierenzauer. Gdyby przyjechał do Zakopanego, byłby faworytem, ale dla najmłodszego w historii mistrza świata w lotach narciarskich (kilka dni temu w Oberstdorfie zdobył dwa złote medale, skacząc pierwszy raz w życiu na mamuciej skoczni) to już strata czasu. On jest przecież drugi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i dla niego poprzeczka zawieszona jest wyżej. Polacy nie będą faworytami tych mistrzostw, choć kilku z nich ma szanse na dobry wynik. Maciej Kot regularnie startuje w konkursach Pucharu Świata i stać go w Zakopanem na dalekie skoki. Pytany, na co liczy, odpowiada, że na dobre miejsce, ale po cichu zapewne myśli o medalu. Jeśli nie w konkursie indywidualnym, to być może w drużynowym za dwa dni. Obok niego wystartują Dawid Kowal, Krzysztof Miękus i Łukasz Rutkowski, brat byłego mistrza świata.
Polski zespół stawał ostatnio dwukrotnie na podium MŚ, zdobywając w Strynie i Rovaniemi (2004 i 2005) srebrne medale. W Norwegii lepsi okazali się Norwegowie, a w Finlandii Słoweńcy, którzy pod Giewontem bronić będą tytułu zdobytego przed rokiem w Tarvisio i Planicy.