Narty pędziły jak szalone

Polki na szóstym miejscu. To był porywający bieg sztafetowy 4 x 5 kilometrów. Miejsce Polek, najlepsze od igrzysk 1968 w Grenoble, cieszy prawie jak medal. Kwalifikacje skoczków odwołano z powodu silnego wiatru

Aktualizacja: 27.02.2009 01:00 Publikacja: 27.02.2009 00:59

Finiszuje Paulina Maciuszek. Dziś – o ile pogoda pozwoli – konkurs na dużej skoczni. Transmisja w TV

Finiszuje Paulina Maciuszek. Dziś – o ile pogoda pozwoli – konkurs na dużej skoczni. Transmisja w TVP 1 o 15.50

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk, wiedział, co mówi, przewidując, że po trzech zmianach Polki mogą być blisko najlepszych. Ale mistrzyni świata zaraz po swoim biegu zapytana, jaka jest moc tej sztafety, powiedziała: – Nie ma mocy. I od razu wyjaśniła, że moc jest wtedy, kiedy zespół walczy o jeden z medali. A w tym składzie na takie marzenia jest jeszcze za wcześnie.

Kowalczyk pobiegła na pierwszej zmianie jak przystoi mistrzyni świata. Dość szybko wyprzedziła Finkę Pirjo Muranen i sama pomknęła do mety. Na strefę zmian wbiegła pierwsza, ale jej przewaga nad Muranen i Rosjanką Aleną Sidko nie była duża. – W tak trudnych warunkach zrobiła, co mogła – powie później Józef Łuszczek, którego córka Paulina Maciuszek biegła na ostatniej zmianie.

Córka mistrza z Lahti i znanej polskiej biegaczki Michaliny Maciuszek przyznała, że nie wiedziała, na której jest pozycji, gdy ruszała na ostatnie pięć kilometrów. Emocje były tak wielkie, że odbierały jasność myślenia. – Każda z nas wiedziała jednak, że musi biec do utraty tchu, dać z siebie wszystko – dodała Sylwia Jaśkowiec. Dwukrotna młodzieżowa mistrzyni świata ruszyła na swój odcinek na piątej pozycji. Biegnąca przed nią Kornelia Marek robiła, co mogła, ale jak tu się skutecznie ścigać z taką Virpi Kuitunen czy Marianną Longą. Finka i Włoszka to przecież narciarskie znakomitości. Polka przeszła jednak samą siebie. Straciła niewiele, nie pogrzebała szans sztafety. I dzięki temu Sylwia mogła pokazać charakter i talent.

– Nigdy w życiu nie biegło mi się tak lekko. Znakomicie posmarowane narty pędziły jak szalone. Myślałam, że śnię, wyprowadzając sztafetę na trzecie miejsce – mówiła Jaśkowiec, która na swojej zmianie wygrała z taką gwiazdą jak Norweżka Kristin Steira, a Fince Roponen dołożyła prawie minutę.

– Ale nie tylko z niej będziemy mieli wielką pociechę – chwalił Sylwię i jej koleżanki prezes Apoloniusz Tajner, który kilka godzin przed startem do tego biegu przewidział wynik.

Za rok igrzyska olimpijskie. Marek, Jaśkowiec i Maciuszek wierzą, że ciężka praca przyniesie efekty i w Vancouver z pomocą Justyny Kowalczyk będzie jeszcze lepiej.

Na dobry start w Kanadzie liczy też Adam Małysz. Teraz jednak chce pomścić na większym obiekcie swój słaby występ na średniej skoczni. Czterokrotny mistrz świata skoczył najdalej w kwalifikacjach (121,5 m), które potem przerwano i przeniesiono na dziś. Wówczas drugi, wspólnie z Włochem Sebastianem Colloredo (120,5 m), był Kamil Stoch, który uspokoił tych, którzy boją się o jego zdrowie po upadku na treningu w środę. – Chińskie bańki zrobiły swoje. Kark jeszcze trochę pobolewa, ale nawet o tym nie myślę – powiedział z pewnością w głosie.

Dziś, jeśli wiatr pozwoli, poznamy mistrza świata. Początek konkursu o 16. Wcześniej (14.30) odbędą się kwalifikacje.

[ramka][srodtytul]Wczoraj w Libercu[/srodtytul]

[b]Biegi narciarskie[/b]

Sztafeta 4x5 km kobiet: 1. Finlandia 54.24,3 (P. Muranen, V. Kuitunen, R.-L. Roponen, A.-K. Saarinen); 2. Niemcy strata 13 s (K. Zeller, E. Sachenbacher-Stehle, M. Goessner, C. Nystad);

3. Szwecja 13,4 (L. Andersson, B. Norgren, A. Haag, C. Kalla); 4. Norwegia 16,1 (M. Bjoergen, T. Johaug, K. S. Steira, M. Kristoffersen); 5. Włochy 52,5 (A. Confortola, M. Longa, S. Valbusa, A. Follis); 6. Polska 1.12,1

(J. Kowalczyk, K. Marek, S. Jaśkowiec, P. Maciuszek).

[b]Kombinacja norweska [/b]

- drużynowo mężczyźni (skoki i bieg 4x5 km): 1. Japonia 48.32,3 (452,4 pkt./48.08,3) (Y. Minato, T. Kato, A. Watabe, N. Kobayashi); 2. Niemcy 48.32,3 (457,6/48.15,3) (R. Ackermann, E. Frenzel, B. Kircheisen, T. Edelmann); 3. Norwegia strata 3,6 (439,3/47.53,9) (M. Kokslien, P. Tande, J. Schmid, M. Moan).[/ramka]

Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk, wiedział, co mówi, przewidując, że po trzech zmianach Polki mogą być blisko najlepszych. Ale mistrzyni świata zaraz po swoim biegu zapytana, jaka jest moc tej sztafety, powiedziała: – Nie ma mocy. I od razu wyjaśniła, że moc jest wtedy, kiedy zespół walczy o jeden z medali. A w tym składzie na takie marzenia jest jeszcze za wcześnie.

Kowalczyk pobiegła na pierwszej zmianie jak przystoi mistrzyni świata. Dość szybko wyprzedziła Finkę Pirjo Muranen i sama pomknęła do mety. Na strefę zmian wbiegła pierwsza, ale jej przewaga nad Muranen i Rosjanką Aleną Sidko nie była duża. – W tak trudnych warunkach zrobiła, co mogła – powie później Józef Łuszczek, którego córka Paulina Maciuszek biegła na ostatniej zmianie.

kajakarstwo
Polskie kajakarki mają nowego trenera. Zbigniew Kowalczuk zastąpi Tomasza Kryka
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Inne sporty
Rosjanin w natarciu. Aliszer Usmanow wraca do władzy
Inne sporty
Max Verstappen rozbił bank
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
KAJAKARSTWO
Marta Walczykiewicz nie kończy kariery, ale chce także rządzić
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska