Wyzwanie jest karkołomne. FIS próbuje uniezależnić skoki narciarskie od kaprysów wiatru, zrywając z niepodważalną dotąd zasadą: że wszyscy w danej serii muszą skakać z tego samego rozbiegu, a ustala się to, biorąc pod uwagę możliwości najlepszego w danym momencie skoczka. I z drugą: że wygrywa ten, kto ma najwięcej punktów za odległość i styl. W nowym systemie noty są korygowane przez dwa współczynniki: długości rozbiegu oraz siły i kierunku wiatru.
Przy obecnych przepisach, jeśli w czasie konkursu zmienią się warunki i dobrym skoczkom zacznie mocno wiać pod narty, jury miało tylko dwa wyjścia: przerwać serię i zacząć od nowa albo czekać, aż wiatr się uspokoi, by nie ryzykować że najlepsi wylądują tam, gdzie lądować się już nie da. Teraz ma prawo wydłużać i skracać rozbieg według możliwości konkretnego skoczka. W niedzielę robiło to dziewięć razy.
Jeśli zmiany się sprawdzą, będą obowiązywać również zimą, ale dopiero od sezonu 2010 – 2011. Po konkursie w Hinterzarten można powiedzieć, że szanse są niewielkie, póki nie zostanie usunięta najpoważniejsza usterka nowego systemu: brak przejrzystości. Ani telewidzowie, ani kibice pod skocznią nie mieli bieżących informacji o sile i kierunku wiatru, więc na noty skoczków czekali jak na wyniki loterii. Być może rzeczywiście system jest sprawiedliwy i eliminuje przypadkowość. Wygrali ci, na których można było stawiać: Simon Ammann przed Andersem Jacobsenem (z Polaków oprócz Adama Małysza do drugiej serii zakwalifikował się tylko Kamil Stoch), ale trzeba dać jakieś podpowiedzi widzom, by mieli poczucie, że coś rozumieją.
Problem polega na tym, że współczynniki są bardzo skomplikowane. Pierwszy to tzw. wartość f określająca relację między długością rozbiegu a odległością skoku. F będzie ustalana dla każdej skoczni z osobna. Przyjmuje się, że średnio na dużych skoczniach rozbieg dłuższy o 1 metr daje skok dłuższy o 5 metrów. A więc, jeśli belka zostanie opuszczona o 50 cm, skoczkom odejmie się 4,5 pkt, bo tracą 2,5 m, a każdy metr to 1,8 pkt.
To jeszcze jest proste. Gorzej z czynnikiem W obrazującym wpływ wiatru. Wartość W równa się: wielkość skoczni minus 36, podzielone przez 20, razy siła wiatru. W przykładzie podawanym przez FIS dla skoku o długości 119,5 m na skoczni HS 130 z wiatrem 1,55 pod narty obliczenie wygląda następująco. [(130 m - 36 m)/20] x 1,55 = 4,7 m x 1,55 = 7,28 m, z zaokrągleniem – 7,5 m. Łączna odległość skoku to 127 m, 119,5 plus 7,5. Krótko mówiąc, kto chce mieć pewność, że rozumie, co się stało na skoczni, powinien na zawody Letniej GP zabierać ze sobą komputer.