Wystartowało dziesięć drużyn. Liczyło się sześć, bo układ sił w skokach od paru lat jest niezmienny. Za pierwszą połowę konkursu Polakom należały się same pochwały. Piotr Żyła dostał je za najdłuższy skok w grupie otwierającej rywalizację, choć notę miał o 0,5 punktu niższą, niż Anze Lanisek.
Jakub Wolny dostał brawa za to, że wyprowadził Polaków na prowadzenie przed Słoweńców. Kamil Stoch, że je powiększył o kilka punktów, Dawid Kubacki za to, że w trudnych warunkach dołożył drugie tyle i w sumie czwórka Michał Doležala prowadziła w połowie konkursu o 11 punktów przed Austrią i prawie 29 przed Słowenią.
Rywale mieli mocnych indywidualistów – Stefan Kraft, Karl Geiger, Robert Johansson robili swoje, ale pozostali nie zawsze pomagali. Nie błysnęli Japończycy, Ryoyu Kobayashi z początku zaliczył skromnie drugi wynik w ekipie, lepszy był Yukiya Sato. Liczył się także Szwajcar Killian Peier, ale na takie wsparcie kolegów, by przebili się razem do wielkiej szóstki, liczyć nie mógł.
Druga seria zaczęła się, z polskiej perspektywy patrząc, od nieudanego skoku Żyły. Austriacy, po doskonałej próbie Philipa Aschenwalda (133 m), wyszli na prowadzenie. Gdy za chwilę poniosło Daniela Hubera na 134 metr zeskoku, a Wolny miał na to tylko poprawną ripostę – 119 m, liderzy z Austrii zaczęli czuć się pewnie.
Tę pewność na chwilę popsuł im Jan Hoerl (114 m), ale Stoch skoczywszy 118 m niewiele odrobił, do tego przed Polaków wskoczyli Norwegowie, bo skrzydeł dostał Marius Lindvik. Ostatnia seria, już w kolejności not po siedmiu skokach, niczego nie zmieniła, choć goniący liderów mocno się starali.