Do karambolu z udziałem Woffindena, Bartosza Bańbora i Franciszka Majewskiego doszło podczas sparingu między Cellfast Wilkami Krosno a ZKS Stalą Rzeszów. Polscy juniorzy nie doznali poważniejszych obrażeń. Brytyjczyk natomiast, jak poinformował w poniedziałek jego klub, „trafił do szpitala z urazem wielomiejscowym, licznymi złamaniami kończyn i urazem klatki piersiowej”.
„W chwili obecnej jego stan jest stabilny, jest wentylowany mechanicznie i pozostaje w śpiączce farmakologicznej. Przebywa w Klinice Intensywnej Terapii, gdzie pozostaje pod opieką lekarzy. Decyzje co do dalszego leczenia zapadną po kolejnych konsultacjach ortopedycznych” - informuje Stal.
O stanie Brytyjczyka szerzej mówił w programie Kolegium Żużlowe Canal+ Sport Paweł Piskorz, menedżer Stali: – Tai stracił wiele krwi. Dlatego była potrzebna do przetaczania. Złamane udo i biodro w lewej nodze zostało zoperowane od razu w niedzielę w nocy, łącznie z pierwszą operacją łokcia. Ma do tego liczne złamania żeber w wielu miejscach. Pojawił się obrzęk płuc, gromadziła się woda. To nie pomagało w operacji, więc stan był bardzo ciężki. Teraz jest dobry, stabilny. Przeżył czasochłonne operacje. To jest stan stabilny, ale poważny z punktu widzenia medycznego.
Poważny wypadek Taia Woffindena. O co chodzi z dmuchaną bandą
Skąd takie tragiczne następstwa wypadku? Zawodnicy i działacze zaczęli winić bandy. Od dawna na łukach montuje dmuchane, jednak od lat krytykowane są za to, że gdy zawodnik sunie bezwładnie po torze, może pod nią wpaść – i trafić w twarde ogrodzenie.