Cel postawiony cztery lata temu osiągnięty – wygrał pan 24h Le Mans w klasyfikacji generalnej jako pierwszy kierowca z Polski i naszego zakątka Europy. Czy zaskoczyła pana reakcja motorsportowego świata na ten wyczyn? Publicznie gratulowali panu Fernando Alonso, George Russell, ten sukces opisywano nie tylko w mediach, ale także na oficjalnych stronach Formuły 1 czy WRC...
Nie spodziewałem się, że tak wiele osób ma mój numer telefonu! Oczywiście to bardzo miłe, a niektórymi gratulacjami byłem zaskoczony. Odezwał się na przykład Casey Stoner, dwukrotny motocyklowy mistrz świata, którego spotkałem raz w życiu.
Jak ocenia pan to zwycięstwo na tle wielu innych osiągnięć w karierze, jak wygrana w Grand Prix Kanady czy sukcesy w kartingu, rajdach i innych wyścigach?
Na pewno jest to jeden z moich większych sukcesów, ale nie chcę ich porównywać. Tak jak człowiek w życiu, również sportowiec w swojej karierze ma różne etapy, a takie miłe chwile potwierdzają sens całej tej niewidocznej pracy. W naszym kraju motorsport ma się już lepiej, ale wciąż nie jest postrzegany jako sport – a tymczasem wymaga ogromnej pracy i przygotowań, sporego wysiłku.
Czytaj więcej
93 wyścig 24 Heures du Mans (Le Mans) na legendarnym torze Circuit de la Sarthe już za nami. W ty...
Jak zatem wyglądają te zakulisowe działania? Kibice śledzą wyścig przez 24 godziny, ale dla kierowców i zespołów trwa to przecież znacznie dłużej.
Tak naprawdę przygotowania trwają od początku sezonu, od pierwszych testów i wyścigów, które poprzedzają 24h Le Mans. Oczywiście jest to wyjątkowy tor, jeśli chodzi o charakterystykę, a w tych poprzednich rundach wszyscy walczą o jak najlepsze pozycje, ale mają w pamięci to, że najważniejsze jest właśnie Le Mans. Na miejscu jesteśmy dziesięć dni przed wyścigiem, zaczynamy od tak zwanego prologu – czyli testów na torze. Szczerze mówiąc, tym razem już pierwsze okrążenia za kierownicą naszego żółtego Ferrari dały mi sporą nadzieję. Nie będę zagłębiał się w szczegóły, ale na drugim okrążeniu usłyszałem od inżynierów, że lepiej będzie zwolnić, żebyśmy za bardzo nie pokazywali naszego tempa. To było budujące, chociaż oczywiście wiadomo, że warunki cały czas się zmieniają. Z zewnątrz wszystko wygląda podobnie, ale jest mnóstwo szczegółów, które mają znaczenie. Na przykład wiatr, który się zmienia w trakcie weekendu, może sprzyjać jednym samochodom, a inne przez to cierpią, bo mają inną charakterystykę. Potem mamy treningi, kwalifikacje, paradę w centrum miasteczka Le Mans, a w dniu wyścigu jesteśmy na nogach już osiem, dziewięć godzin przed startem.
Czy w trakcie samego wyścigu, kiedy kierowca akurat nie prowadzi samochodu, da się spać, odpocząć?
Trzeba próbować, ale to jest trudne. Przyznam się, że w tym roku pobiłem rekord. Spałem aż dwie godziny, w poprzednich edycjach nie było tak różowo. Jest wiele trudności, których nie widać: ze snem, z odpoczynkiem, z jedzeniem. Od sobotniego poranka do niedzieli wieczorem, kiedy poszedłem spać po wyścigu, spaliłem 12 tysięcy kalorii. Mamy oczywiście kucharzy w zespole, ale podczas wyścigu nie da się spokojnie jeść. Trzeba też być gotowym, żeby znów wskoczyć za kierownicę, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.