Z toru na Stadionie Markéta nie pierwszy raz wiało nudą – do końcówki zawodów. Kluczem do wygranej w poszczególnych biegach był start z najbardziej wewnętrznego pola. W pierwszych 17 wyścigach zaledwie dwa zakończyły się zwycięstwem zawodnika startującego nie spod krawężnika. Żużlowcy zwykle jechali gęsiego; nawet gdy w ciekawej – w końcu – 16. odsłonie Fredrik Lindgren tasował się z Danielem Bewleyem, działo się to za plecami startującego oczywiście z pola A Kaia Huckenbecka. Niemiec do tego momentu miał na koncie tylko dwa punkty i wyprzedzał jedynie Daniela Klimę – pierwszego od trzech sezonów zawodnika z „dziką kartą”, który ukończył turniej z kompletem zer na koncie.
Przed ostatnią serią fazy zasadniczej na czele klasyfikacji znajdowali się Bartosz Zmarzlik i Fredrik Lindgren. Spotkali się w 20. biegu, a ich rywalizacja miała kluczowe znaczenie dla końcowej wygranej – triumfator wyścigu wygrywał część zasadniczą i jako pierwszy mógł wybierać pole w wielkim finale.
Polak po nienajlepszym starcie zdołał wyprzedzić – startującego oczywiście z pola A – Jana Kvěcha, a następnie obronił się przed coraz bardziej szalonymi szarżami Szweda, który doskonale wiedział, jak ważna jest wygrana właśnie w tym momencie.
Speedway Grand Prix Czech w Pradze. 100. występ w cyklu Bartosza Zmarzlika
Ozdobą turnieju był pierwszy z półfinałów. Startującego z wewnętrznego pola Leona Madsena zaskoczył ruszający spod bandy Brady Kurtz. Lider klasyfikacji po dwóch rundach prowadził przez trzy okrążenia. Na ostatnim łuku dał się wywieźć Duńczykowi, na zewnętrznej stracił kontrolę nad motocyklem i upadł na tor. Madsen, który został pominięty przed sezonem przez organizatorów cyklu przy przydziale miejsc w Grand Prix (zdaniem wielu – niesprawiedliwie), w Czechach zastępował kontuzjowanego Jasona Doyle’a. W Pradze pokazał, że jego miejsce jest wśród najlepszych na świecie.
W drugim półfinale ruszający z wewnętrznego pola Andžejs Ļebedevs przegrał ze startującym spod płotu Jackiem Holderem, ale w finale wszystko wróciło już do normy. Bartosz Zmarzlik wygrał pole najbliżej krawężnika, spod taśmy wyskoczył najszybciej i niezagrożony pomknął do mety.